- Nareszcie jesteśmy.
- Nareszcie? To nie ty prowadziłeś, Młody.
- Nadal śpi?
- Tak... Pomóż Sivie z rozkładaniem namiotów, wiesz że to ciamajda. A ja ją obudzę.
Trzaśnięcie drzwiami. Kolejne. Potem powiew chłodnego powietrza po moich nogach.
- Fran... Orchard - usłyszałam nad uchem głos Jay'a.
Otworzyłam leniwie oczy i pierwszym, co zobaczyłam, była burza loków i śliczne, niebieskie oczy. Jay uśmiechnął się lekko. Początkowo się zdziwiłam, ale potem mi się przypomniało, że w końcu ostatnio się jeszcze nie kłóciliśmy.
- Przespałam całą drogę? - to było raczej stwierdzenie niż pytanie.
- Tak, ale nie masz czego żałować. Nathan skarżył się tylko, że znów będzie musiał spać w różowym namiocie - wzruszył ramionami.
McGuiness wyciągnął do mnie rękę, gdy tylko się podniosłam do pozycji siedzącej.
- Chodź, oprowadzę cię po naszym kempingu - wyszczerzył się.
Złapałam go za rękę, a on wyciągnął mnie z samochodu. Jego dłoń była bardzo zimna, chociaż ja też mam wiecznie lodowate ręce. Ale, była bardzo miła w dotyku.
Wtedy zobaczyłam tamto miejsce w całej okazałości. Z jednej strony rósł śliczny las mieszany, z większymi i mniejszymi drzewami, o różnych odcieniach zieleni i brązu, jednak o identycznym zapachu, który od razu drażnił nozdrza. Z drugiej zaś strony rozciągało się cudne jezioro w kolorze granatowym, ze starym drewnianym pomostem. Po środku tego wszystkiego była polanka, z pięcioma namiotami i stertą różnych toreb i rzeczy w centrum.
Wtedy się skapnęłam, że nadal trzymam Jay'a za rękę, więc szybko ją puściłam.
- Wezmę twoją torbę z bagażnika - powiedział, wskazując na samochód.
- Fran!
Max przytulił mnie krótko, a potem szybko ogarnął wzrokiem.
- Przecież ty musiałaś zmarznąć! Masz, weź moją bluzę - nałożył mi na ramiona niebieski prawie-polar.
- Nie zabijaj, błagam - obok pojawiła się Nareesha. - Musieliśmy jechać pierwsi! Tutaj często przyjeżdżają też tacy staruszkowie, wyprzedziliby nas.
- I tak przespała całą drogę, nie mielibyście z niej pożytku - wtrącił się Jay, który właśnie rzucił moją torbę na górę.
- Dzięki - syknęłam.
Siva zostawił właśnie Natha samego w walce z namiotami, a przyszedł do nas. Przybiegł tak właściwie, ale zdążył zatrzymać się na plecach Maxa.
- Panno Orchard, jak się pani miewa? Zaproponowałbym herbaty, jednakowoż w tych warunkach... - odezwał się z nadmierną życzliwością.
- Och, to nic! - machnęłam ręką, naśladując sąsiadkę dziadka. - Ja czuję się doskonale, jednak w twoje dobre samopoczucie szczerze wątpię... Koszmarnie dziś wyglądasz.
- Pobladłem? Wyskoczyły mi krostki? - pytał. - Boże, ja umrę!
Parę osób parsknęło śmiechem. Mnie jednak bardziej zainteresował kolejny czarny samochód (już trzeci, na naszym 'parkingu' w lesie), który właśnie zahamował obok auta Jay'a.
- O, Tom już jest! - zawołał chyba Nathan.
Tak, to na pewno Nathan. Właśnie w tym samym momencie musiał puścić namiot, który się złożył i "pożarł" Sykesa. Wszyscy wybuchnęliśmy śmiechem.
- Ja ci pomogę! - rzucił się Siva.
- Zemsta będzie słodka - zatarł ręce Jay i po chwili już kotłował się z Nath'em, próbując nie wypuścić go z wnętrza namiotu.
Z samochodu wysiadł Parker, co nie było dziwne. Jednak zaraz po nim, na ziemi wylądowały kolejne dwie stopy. Stopy kobiety. Zrobiło mi się dziwnie.
- To jest właśnie Kelsey - objaśniła Ree. - Może nie od razu ci się spodoba, ale jest w porządku. Damska wersja Toma, tak na nią mówimy.
Zobaczyłam ją w całej okazałości. Nie zbyt wysoka, ale ładna blondynka z wielkim uśmiechem na twarzy. Wzięła swoją torbę, choć Parker chyba zaproponował, że zaniesie za nią.
- Franka! Fajnie, że jesteś - krzyknął Tom, przytulając mnie. - Nareszcie poznasz moją dziewczynę!
Podeszła, również rzuciła rzeczy na tamtą stertę i przywitała się ze wszystkimi. Potem Tom objął ją w pasie i stanęli razem na przeciwko mnie.
Byli szczęśliwi.
Pasowali do siebie.
Kochali się.
Więc dlaczego masz takie dziwne odczucia? To jest Tom. To jest Kelsey. To jest Tom i to jest Kelsey. Oni są razem. Oni zasługują na bycie razem. Oni się kochają, więc są razem. Ogarnij się, Orchard.
- Tom bardzo dużo mi o tobie opowiadał - powiedziałyśmy równocześnie.
Uśmiechnęłam się do niej, ona jeszcze szerzej. W końcu wyciągnęła rękę w moją stronę.
- Jestem Kelsey Hardwick.
- Francessa Orchard, ale mów mi Fran. Byle nie Franka - zaśmiałam się, a Tom udał obrażonego.
- I nie po nazwisku! - krzyknął Jay, nadal szarpiąc się z Nath'em.
- Słusznie, McGuiness.
- Koniec tej zabawy, dzieci! - klasnął w dłonie Max, a potem wypuścił biednego Sykes'a na powietrze.
- Zaraz zastanie nas tu noc, trzeba się w końcu rozpakować - zauważył Seev.
- I rozpalić ognisko - dopowiedziałam.
- O, świetnie. Fran, pójdziesz ze mną nazbierać drzewa? - zapytała Ree i ledwo zauważalnie do mnie mrugnęła.
- Jasne.
Niebo się zaczerwieniło, a słońce zaczęło schylać się ku jeziorze. Gałązki przyjemnie pękały pod wpływem naszych kroków. Często dostawałam w twarz od małych owadów, lub z najczystszą niechęcią odnajdowałam pajęczyny.
Kiedy tylko oddaliłyśmy się od reszty, Ree zagadnęła:
- To, co opowiedziałaś wczoraj mi nie wystarcza.
Wczoraj rozmawiałyśmy przy Sivie i Nathanie, więc nie mogłam powiedzieć wszystkiego. Ree zdawała się zadawalać informacjami o moich sąsiadach i pracy, do teraz.
- Co chcesz wiedzieć? - spytałam, unosząc brew.
Wydała z siebie pomruk wykazujący, że myśli. Oczywiście, nie musiała tego robić. Przecież obydwie wiedziałyśmy, co ją interesowało.
- Który? Który z nich? - wypowiedziała to dosyć leniwie.
Schyliłam się, by podnieść dosyć gruby kawałek drzewa. Zamaskowało to mój uśmiech.
- Nie rozumiem, o co chodzi.
- Kto ci się podoba? - wydusiła wreszcie, wyraźnie podekscytowana.
Pokręciłam głową z dezaprobatą, jednak nie mogłam pozbyć się uśmiechu na swojej twarzy. Zastygł on, gdy ja sama zadałam sobie to pytanie.
Przecież kiedyś się nad tym zastanawiałam. Odrzuciłam Toma, to pewne. Ale co dalej?
- Nie wiem - przyznałam ciężko.
- To ja ci pomogę! - zebrała parę drewienek.
- Ree, czemu tak właściwie chcesz to wiedzieć? - zatrzymałam się i spojrzałam na nią.
- No wiesz... Po tym, co się stało z Arthurem... Powinnaś kogoś mieć - wyjąkała. - A oni są naprawdę w porządku...
Ta odpowiedź zbiła mnie z tropu. Myślałam, że tylko chce zeswatać kogoś z The Wanted. A tutaj się okazało, że chodziło o mnie.
Zignorowałam wspomnienie Arthura.
- Max jest miły, dojrzały, szczery... Lubię go, ale chyba tylko jako przyjaciela. Poza tym, dużo czytałam o tym jego zerwaniu z Michelle - tutaj spojrzałam na Nareeshę, by się upewnić, że dobrze mówię - i wiem, że on nie ma ochoty na nowe związki.
Brawa dla mnie za umiejętną zmianę tematu!
- A szkoda, świetny z niego kandydat - zacmokała, podnosząc kolejny kawałek drzewa.
- A co do Nathana i Jay'a - zaczęłam. - To nie wiem, którego wybrać. Tutaj możesz mi pomóc.
Wyprostowała się, była w swoim żywiole. Odchrząknęła nieznacznie. A moja sterta drewna zajmowała już prawie całe lewe ramię.
- Nathan jest najmłodszy, ale dojrzałością napewno wyprzedza Toma. Ma świetne poczucie humoru, nigdy byś się przy nim nie nudziła. Poza tym, wiesz jak on świetnie gotuje? Jedyny problem byłby z tym, że on oficjalnie nie powinien mieć dziewczyny... Ich menadżer uważa, że straciliby dużo fanów, gdyby Nath sobie kogoś znalazł - powiedziała.
- Wracamy? - przerwałam jej na moment, gdy zobaczyłam podobny magazynek z drewnem na jej ramieniu.
Kiwnęła głową, ale kontynuowała:
- Jay... On może wydawać ci się trochę nieokrzesany i zbyt głośny... Za dużo też imprezuje, ale w końcu zawsze można go zmienić.
Po pierwsze, poraziła mnie znikoma ilość zalet u Jay'a, w porównaniu z Nathan'em... Ale moment, Jay nieokrzesanym, głośnym imprezowiczem bez umiaru? Czy my mówimy o tym samym chłopaku?
Postanowiłam nie zaczynać dyskusji. Jeżeli McGuiness rzeczywiście jest taki, jak opisała go Nareesha, to niebawem się o tym przekonam.
Ale jeżeli będzie nadal taki, jakim był? Co wtedy pomyśli Ree? Pewnie uzna, że to zasługa mojej obecności. Przecież to bzdura!
- Czyli Nathan jest lepszy według ciebie? - zapytałam jej.
- Czy lepszy, tego nie wiem. Niech twoje serce wybierze.
- Zapędzasz się. To tylko moi koledzy - zaperzyłam się.
- No, wreszcie dziewczyny wróciły! - krzyknął Nathan.
Uświadomiłam sobie, że właśnie wyszłyśmy z lasu. Rozejrzałam się, ale chyba nikt nie był w stanie podsłuchać naszej rozmowy. Prawie wszyscy siedzieli nad jeziorem z wędkami. Tylko Max szperał w torbie, na skraju lasku.
- Patrzcie, co złowiłem - Tom podbiegł z małym szczupakiem na wędce.
Prócz Kelsey, wszyscy mieli jakąś rybę. Połowa wylądowała w lodówce turystycznej, przykryta grubą warstwą lodu. Resztę upiekliśmy na świeżo rozpalonym ognisku. Nasze drewno bardzo dobrze się paliło.
- Czemu jest tylko pięć namiotów? - nareszcie odważyłam się zapytać.
- Bo kiedyś przyjeżdżaliśmy tutaj tylko w piątkę - zaczął Max.
- A potem pojawiła się Nareesha, Kelsey - wtrącił Nathan.
- Czyli... Będę musiała z kimś spać w namiocie?
- Księżniczka Orchard - Jay wypowiedział to teatralnym szeptem i szturchnął Nathana w bok.
Obydwoje parsknęli śmiechem. Kątem oka zobaczyłam, jak Jay na mnie zerka i uśmiecha się.
Tom się podniósł, wytarł tłuste od ryby ręce o spodnie i podszedł do namiotów.
- Siva z Nareeshą śpią w tym - wskazał na żółty namiot. - Ja i Kelsey w tym - pokazał zielony. - Ty, Fran, będziesz spała w tym - tutaj oparł się o różowy namiot.
- Oh yeah! Nie będę spał w różowym! - usłyszałam Sykesa i zaśmiałam się pod nosem.
- No, chłopaki - znów Tom. - Kto chce spać we dwójkę?
- Zapewne Jay i Nath, przecież tak świetnie się dogadują - wtargnął Seev, puszczając do mnie oczko.
- Więc chodźmy już spać. Zaczyna się robić zimno, musi być późno - wzdrygnęła się z zimna Kelsey.
Zgasiliśmy ognisko, zabezpieczyliśmy też nasze jedzenie. Seev i Ree zniknęli w jednym namiocie, Kels i Tom w drugim... Wtedy ja wpakowałam do środka różowego namiotu swoją torbę, a potem zamknęłam zamek błyskawiczny w namiocie.
Wyjęłam swój własny śpiwór i zapakowałam się do niego, ale nadal było mi zimno. Założyłam swoją bluzę.
W środku nocy usłyszałam jakieś krzyki. Zerwałam się i wyjrzałam z namiotu. Tom, zupełnie zaspany, też się zainteresował tym hałasem.
Gdy usłyszeliśmy głośny rechot Nathana i Jay'a, wszystko stało się jasne.
I mogłam spać dalej. Chociaż nie, właściwie to nie mogłam. Było mi zimno, niewygodnie, a na dodatek cały czas rozmyślałam.
Czy Nathan i Jay mogą mi się podobać? Kochają się w nich przecież miliony dziewcząt, nawet jeśli nie znają ich osobiście. Gorsze jest pytanie numer dwa. Czy ja mogę się podobać? Albo trzecie: czy ja chcę się komuś podobać?
Wypakowałam się ze śpiwora, nałożyłam na siebie jeszcze dwie dodatkowe bluzy i wyszłam z namiotu. Gdzie iść? Jaythan? Na pewno nie! Parom też nie mogę przeszkadzać...
Rozsunęłam zamek w brązowym namiocie.
- Max?
Otworzył oczy dosyć szybko, chyba też nie mógł spać. Podniósł się na łokcie.
- Stało się coś?
- Nie, tylko... Czy mogłabym z tobą spać? - palnęłam.
Uśmiechnął się, jak na zboczeńca przystało, jednak zaraz powiedział:
- Weź tylko swój śpiwór.
Po paru minutach leżałam już obok niego, ale poczułam się bardzo głupio. Po co chciałam spać z nim w namiocie? I co pomyśli reszta, gdy mnie tu rano zastaną?
- A ja uważam, że Jaybird jest lepszy - odezwał się, szeptem.
Odwróciłam głowę w jego stronę. Leżał bokiem, jego oczy błyszczały w ciemności.
- Podsłuchiwałeś...
- Tak, ale nie żałuję - wyszczerzył się.
- Czyli teraz musisz o mnie źle myśleć... To Ree zaczęła ten temat, ja wcale nie mam zamiaru...
- Akurat Nareesha ma trochę racji - przerwał mi.
Spojrzałam na niego, ze znakami zapytania wyrytymi na tęczówkach. I tak nie mógł tego zobaczyć w tym mroku. W sumie to i ja widziałam tylko jego błyszczące oczy.
- No... fajnie by było, gdybyś zainteresowała się którymś z nich.
Parsknęłam lekkim śmiechem i niemal poczułam, jak Max z oburzeniem na mnie patrzy.
- Po pierwsze - zaczęłam - ja też musiałabym któregoś z nich zainteresować. A po drugie: naprawdę uważasz, że mam męczyć się z nie do końca rozwiniętymi emocjonalnie gwiazdami boysband'u? - wypowiedź uwieńczyłam lekkim śmiechem. - Oczywiście, bez urazy.
- No tak, to wszystko przez tą sławę. Jednak sama widzisz, że Kelsey i Nareesha to wszystko wytrzymują i co więcej - uniósł palec do góry - są szczęśliwe.
- Ale one też są sławne.
- Ty też byłaś.
- Kiedyś - westchnęłam.
- Chyba, że chciałabyś do tego wrócić... Jeżeli tylko byś chciała znowu wrócić na scenę, to ja ci pomogę. My ci pomożemy - powiedział szczerze.
- Ja... Chyba nawet bym chciała, Max.
Rano obudziłam się w swoim namiocie. Byłam tym mocno zdziwiona. Bateria w telefonie była na skraju wyczerpania, choć tak naprawdę i tak nie było tu nigdzie zasięgu.
Wyszłam na świeże powietrze i z zawiedzeniem zobaczyłam, że prawie wszyscy już wstali. Oprócz Kelsey i Jaythana.
- Cześć! Jak się spało? - przywitał mnie George.
- Całkiem wygodnie - przypomniałam sobie poduszkę w postaci jego klaty. - A tobie?
- Bywało lepiej. Bardziej... drapieżnie - wyszczerzył się.
Szturchnęłam go, a on się do mnie nachylił.
- Przeniosłem cię nad ranem, żeby nikt nic nie mówił - szepnął.
- Dzięki - puściłam do niego oczko.
I wtedy mnie olśniło. Przecież muszę koszmarnie wyglądać!
I tak oto z namiotu wyszłam dopiero, gdy wszyscy już wyczłapali się ze swoich, ale chociaż ładnie wyglądałam. Usiadłam przy Nareeshy, która poczęstowała mnie garścią przyzwoicie wyglądających jagód.
- Nie martw się, nie są zatrute - wtrącił się Siva, obejmując Ree.
- Dodatkowo, idealne na śniadanie - dodała.
Przeżuwając te słodkie owoce, które całkiem mnie nasyciły, mogłam wyglądać na lekko zasępioną. Max miał rację. Ree jest szczęśliwa z Sivą mimo jego sławy. A Kelsey?
Odszukałam ją wzrokiem. Właśnie rzucała jagody Tom'owi, który miał za zadanie złapać je do ust.
I co? Też byli szczęśliwi.
Przeniosłam wzrok na Jaythan'a. Nath przytomniał, jego włosy były w istnym nieładzie. Podpierał głowę na ręce i leniwie śledził tok wydarzeń, lekko się uśmiechając. Jay żywo o czymś dyskutował z Max'em, a potem śmiał się dosyć głośno. Wyglądał tak, jak zawsze. Tylko włosy chyba bardziej mu się poskręcały.
Franka! Uspokój się. Nie musisz być z kimś na siłę. A tym bardziej z kimś stąd. Przecież nie kochasz żadnego z nich.
Wśród tej porannej rozmowy Sivy i Nareeshy wyłowiłam tylko jedno zdanie.
- Czy mi się wydaje, czy Jay jakoś inaczej się zachowuje?
Witam wszystkich!
Dzisiaj nie będzie jakiejś tam wielkiej mowy, i tak pewnie tego nie czytacie. Mam okropny humor i podle się czuję.
Ale widok tych 10 komentarzy pod ostatnim rozdziałem strasznie mnie uradował! Tym razem też wymagam tylko dziesiątki, a rozdział pojawi się w miarę szybko.
Wybaczcie, Max odpadł. Został tylko Jaythan i mówiąc szczerze, to sama nie wiem, którego wybiorę...
Albo może i wiem, tylko się droczę...?
Fran może też zostać zakonnicą i przybrać imię Scholastyka...
W każdym bądź razie, jeszcze jedna prośba. Jeżeli ktoś wyraża chęć popisania ze mną, albo chce być powiadamiany o nowych rozdziałach, piszcie coś na ten temat.
10 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ.
Tak, też Was kocham.
A, no i zajrzyjcie na prawą stronę, na ankietę.
Wiem, miało być krótko! Ale spójrzcie tylko na tą animację niżej. ♥
a grr, bez serca jesteś kończąc w tym momencie. :c
OdpowiedzUsuńnie musze mówic, że wspaniały rozdział bo to wszyscy wiemy.
coraz bardziej mnie wciąga too, wiesz że jesteś wspaniała ^^
gif jest przeeeeeeeeeeeeeeeeeee uroczy! <3
a i bym zapomniała, nie zgadzam sie z Maxem, nienienienienienieneienienienienienienienieenie! kurczę!
O matko!Miałam proroczy sen!O.o
OdpowiedzUsuńŚniło mi się,że dodałaś rozdział^^
Wchodze,pacze jest!;D
Od razu oczywiście banan na twarzy a potem to już ryłam konkretnie:D
Zwłaszcza jak Nathana "pożarł" namiot a potem Jay chciał go w nim udusić:D
A pro po Nathana i Jay'a to ja już wiem co Ty knujesz i którego z nich zeswatasz z Franką!:P
JAY'A!!!!
A ja myślałam(znowu,to mój rekord:D),że Franka będzie z Nathanem;(
Możesz zrobić mi taki miesiąc wcześniej prezent urodzinowy i połączyć ją z Sajksem;3
Ja się nie obraże,wręcz przeciwnie będzie to mój najlepszy prezent przed urodzinowy!^^
No,także wiesz,no zastanów się nad tym;D i pamiętaj,że uczynisz dobry uczynek:D
Co do animacji to:MIŚKI<3<3<3
No,także tego to tyle i czekam oczywiście na następny;)
no i kolejne cudeńko <3
OdpowiedzUsuńtakże nie zgadzam się z Maxem, Jay and Fran ? zdecydowanie nie to połaczenie ;c
no ale czekam na kolejny rozdział z niecierpliwością :**
za każdym razem jak kończę czytać jeden rozdział to nie mogę się doczekać następnego : D
OdpowiedzUsuńtak więc czekam na kolejny, a ten jest świetny : )
Świetny rozdział i nie mogę doczekać się nexta :DD
OdpowiedzUsuńŚwietny :*
OdpowiedzUsuńJezu dziewczyno jaki ty masz talent <3
Jak ja bym chciała tak pisac xD
Czekam z niecierpliwością na nastepny :)
Tylko 6 komentarzy?!
OdpowiedzUsuńNiedorzeczność!
Ja chcę następny rozdział, jak najszybciej! Sprężać się, zostały już tylko 3!
A rozdział jest świetny! Z tego, co mówiłaś, następny będzie jeszcze lepszy więc nie mogę się doczekać!
Ja jestem za Fray'em, zawsze i wszędzie! Za dużo tego Nathan'a, chociaż i tak bardzo, bardzo go kocham!
Pozdrawiam ~ Tośka. ;D <3
Czekam czekam i się doczekać nie mogę następnego rozdziału:)Co się dzieje z tym Jay'em? Pisz szybciutko;)
OdpowiedzUsuńNathan. Różowy namiot. "Znowu". Uh, chciałabym zobaczyć, jak to było, kiedy byli tam poprzednim razem. Ba! Chciałabym być z nimi. ;D
OdpowiedzUsuń"Weź moją bluzę" - umm. Kochany Max. ;3
"- Och, to nic! - machnęłam ręką, naśladując sąsiadkę dziadka. - Ja czuję się doskonale, jednak w twoje dobre samopoczucie szczerze wątpię... Koszmarnie dziś wyglądasz.
- Pobladłem? Wyskoczyły mi krostki? - pytał. - Boże, ja umrę!" - KOCHAM TO! <3
Zakonnicą powiadasz? ;>
Aha. ;]
(No i oczywiście tak jak reszta: czekam na następny. ;3)