środa, 13 lutego 2013

Rozdział dwudziesty drugi


Uśmiechnęłam się pogodnie do fotografów, którzy co chwila robili nam zdjęcia. Bliżej przycisnęłam się do Nathan'a, ponieważ to wszystko coraz bardziej mnie przerażało.
Zaraz spodziewałam się pytań reporterów. Dlaczego nie przyszłam z Joel'em? Czy to prawda, że jesteśmy razem? Czemu przyszłam tu z The Wanted?
A ja już sama nie wiedziałam, co odpowiadać.
Nie przyszłam z Joel'em, bo Nath tak bardzo mnie prosił bym poszła z nim, aż uległam. Joel nawet mnie nie zaprosił, choć nie miałam pewności, czy w ogóle tu był. Max nie mówił nic na ten temat, a ja sama nie widziałam jeszcze nikogo z Lawson.
Tak, można powiedzieć, że jesteśmy razem. Ostatnio sama nabieram wątpliwości, bo Joel odpuścił sobie kontakt ze mną. Widzieliśmy się tylko raz na cały tydzień.
Przyszłam z The Wanted, bo jesteśmy przyjaciółmi.
Układałam sobie odpowiedzi w głowie, a Nathan patrzył na mnie z uniesionymi brwiami.
- Śmiesznie wyglądasz, jak myślisz - powiedział wreszcie.
- Denerwuję się - mruknęłam. - Będzie Joel?
Nathan zerknął na Jay'a, który przyszedł dziś sam. Loczek spuścił głowę i oblizał wargi, robiąc dobrą minę do reporterów.
- Och, nie mów, że żałujesz!
- Czego? - zmarszczyłam czoło.
- Tego, że tu ze mną przyszłaś - wyjaśnił szybko.
- Oczywiście, że nie żałuję - uśmiechnęłam się, przytulając do niego. - Baby Nath nie mógł przyjść sam!
- To pierwszy i ostatni raz, gdy pozwalam ci tak na siebie mówić - zastrzegł, unosząc palec wskazujący w górę.
Nastąpił czas, gdy musieliśmy się rozdzielić. Chłopców od razu zaatakowała jedna redaktorka, a do mnie przybiegł młody chłopak z mikrofonem w ręku i kamerzystą za plecami.
- Witam, Scott Parnell. Można prosić o wywiad? - odezwał się uprzejmie.
- Byle szybko i bezboleśnie - westchnęłam, nim zapaliła się czerwona lampka.
- Jesteśmy na premierze filmu "Młodzi i Głupi", reżyserii Dougie'go Marshall'a. Właśnie rozmawiam z Francessą Orchard, znaną jako Fancy - zapowiedział. - Wszyscy są pod wrażeniem piosenki z The Wanted. Odniosłaś wielki sukces! 
- Myślę, że bez The Wanted by mi się to nie udało - powiedziałam.
- Naprawdę się przyjaźnicie! - zauważył wspaniałomyślnie. - Następna piosenka z Lawson?
- Nie miałam tego w planach - przyznałam.
- Plotki mówiły o twoim związku z gitarzystą, Joel'em Peat'em - odparł redaktor.
- Nie jestem w żadnym związku, to tylko i wyłącznie plotki - skłamałam.
- Przykro nam to słyszeć, ostatnio było o was głośno - odpowiedział Scott. - Co dalej z twoją karierą?
Odetchnęłam, bo reporter zakończył temat Joel'a. Miałam nadzieję, że wypadłam przekonująco.
- Niebawem ukaże się mój pierwszy singiel, mam w planach parę wywiadów i występów - odpowiedziałam ogólnikowo. - Wiadomo, że początek jest zawsze najgorszy. Czeka mnie naprawdę dużo pracy.
Nie wiedziałam, kiedy pojawił się za mną Jay i położył mi rękę na ramieniu.
- Chyba się trochę zagadaliście - stwierdził. - Musimy już wchodzić - uśmiechnął się do mnie.
- Było miło - powiedziałam, posyłając uśmiech w stronę reportera. 
- Potwierdzam i życzę miłej premiery!
Złapałam Jay'a pod rękę i zaczęliśmy iść w stronę wejścia na salę. Rozglądałam się, lecz nigdzie nie zobaczyłam ani Lawson, ani reszty The Wanted.
- Gdzie wszyscy? - spytałam w końcu.
- Już weszli, a ja wróciłem po ciebie - odpowiedział spokojnie. - Przy okazji słyszałem twoją odpowiedź na pytanie o Joel'a.
- Myślisz, że dobrze zrobiłam?
- Kłamiesz jak profesjonalistka - zaśmiał się.
- Ciekawe, czy ciebie pytali o związek z Kelsey Ann - droczyłam się.
- Pytali. Odpowiedziałem, że nikogo nie mam - oznajmił normalnie, wzruszając ramionami.
- Czyli też kłamałeś!
- Nie, byłem śmiertelnie poważny - oświadczył, a ja spojrzałam na niego z niedowierzaniem. - No co? Chyba nie sądzisz, że byłbym z dziewczyną, która gardzi "Avatar'em"?
Roześmiałam się, do czego on też dołączył. Zanim weszliśmy na salę, pochwaliłam jeszcze to, że z nią zerwał. Zajęłam miejsce między Nathan'em a Max'em.

Wszyscy poszliśmy na after party. Razem z Nath'em pogratulowałam Dougie'mu świetnego filmu, choć obydwoje stwierdziliśmy, że wcale taki nie był. Oprócz paru spektakularnych gleb, nie było tam nic śmiesznego.
- Napijesz się czegoś? Ponczu, szampana, wina? - proponował Sykes, rozglądając się po stołach.
- A co ty taki miły? Pewnie sam piłeś przed wyjściem - zażartowałam.
- Czy ja kiedykolwiek byłem dla ciebie niemiły? - spytał, patrząc na mnie z politowaniem.
- Nigdy więcej nie patrz na mnie takim wzrokiem - ostrzegłam go, sięgając po kieliszek czerwonego wina.
- Sztywno tu, co? - dołączył do nas Max. - Mam nadzieję, że to wszystko zaraz się rozkręci, bo inaczej to wychodzę.
- Gdzie Siva? - spytał Nathan. - Albo nie, nie mów. Pewnie gdzieś z Ree - dodał szybko, kręcąc głową z dezaprobatą.
- Daj spokój. Są młodzi, zakochani i zaręczeni - wtrąciłam.
- Nie dają o tym zapomnieć - westchnął. - A Tom i Jay?
- Jay'a nie widziałem - wzruszył ramionami Max. - A Tom bajeruje jakieś laski przy barze.
- Służy mu życie singla - zauważył Nathan. - Dobrze, że tak szybko zapomniał o Kelsey.
Przez chwilę rozmawiali o Tom'ie, ale byłam wyłączona z konwersacji. Bez słowa wpatrywałam się w długonogą blondynkę z drugiego końca sali. Co chwila zaśmiewała się głośno i odgarniała platynowe włosy, lub poprawiała suknię z wysokim rozcięciem. Czule obejmował ją nie kto inny, tylko Arthur.
Zareagowałam na to mocnym ściśnięciem dłoni Nathan'a.
- Franka?
- Hej, Fran - spróbował Max, machając mi dłonią przed oczami.
- Alisha tu jest. Z Arthur'em - powiedziałam wreszcie, nie kryjąc zaszokowania.
Pobiegli wzrokiem wzdłuż sali, by zobaczyć o kim mówię. Przez ostatnie tygodnie Alisha rozsiewała jakieś idiotyczne plotki o mnie i o The Wanted, czym tylko mnie podburzała.
- To ta zdzira - powiedział spokojnie Nathan, po czym napił się szampana.
- Zdzira? - powtórzyłam, a parę osób na nas spojrzało. - Ona chyba się prosi o lanie.
- Wiemy, że jesteś do tego zdolna, ale bez przesady - zaśmiał się nerwowo Max.
- Jeśli powie do mnie choć jedno słowo, to dostanie - obiecałam i upiłam łyk wina.
Jak na zawołanie, Alisha podniosła się z siedzenia i zaczęła iść w naszym kierunku. Odstawiłam kieliszek z gracją, po czym uśmiechnęłam się do niej promiennie. Nie było mi dane zobaczyć, jakie przerażone miny mieli Nathan, Max i stojący za moimi plecami Jay.
- Kochanie! Jak dawno się nie widziałyśmy - zawołała.
- Tak, to prawda - przyznałam. - Jak ci się śpiewało moje piosenki?
- Twoje? Były zbyt słabe. Musiałam mocno je podreperować - zaśmiała się perliście.
Jak wierny pies, wyrósł za nią Arthur. Nie czuł się dobrze w tym towarzystwie, więc nie powiedział ani słowa.
- Będę szczera - zaczęła.
- Potrafisz tak? - spytałam z zaszokowaniem na twarzy.
Nathan szturchnął Jay'a, który już poważnie brechtał się z tej sytuacji. 
- Wypędziłam cię z mojej trasy koncertowej, żeby ci udowodnić, że zupełnie nie masz talentu - oznajmiła. - Po co wracałaś, Fancy? 
- Żeby zrobić ci na złość i powiedzieć wszystkim prawdę - uśmiechnęłam się szeroko i sztucznie.
- Jaką prawdę?
- Taką, że jesteś beznadziejną piosenkarką. Kiedy słucham twoich piosenek, mam wrażenie, że słucham skrzypiących drzwi.
Alisha zacisnęła szczęki i wylała na mnie zawartość mojego kieliszka. Zamknęłam oczy i przetarłam dłonią mokrą twarz, bez cienia emocji. Max zatrzymał Nath'a, który próbował mnie stąd zabrać.
- Teatralnie to rozegrałaś - skomentowałam.
- Słuchaj, suko. Wywaliłam cię, więc trzeba było siedzieć cicho. Czego jeszcze chcesz? - warknęła.
- Pięknego finału - oznajmiłam, po czym zabrałam kieliszek od Max'a i wylałam na nią poncz.
Krzyknęła głośno i przeciągle. Rzuciła się na mnie i zaczęłyśmy się szarpać, dopóki Arthur nie odciągnął jej, a Nathan mnie. Otrzepałam się.
- Możesz mnie puścić, jestem spokojna - szepnęłam, a Młody z lekkim ociąganiem mnie zostawił.
Kiedy Alisha miała zamiar odchodzić, nadepnęłam na kraniec jej sukni, przez co stanęła w samej bieliźnie przed całą publicznością.
- Ty szmato! - krzyknęła. - I co z tego, że zabrałam ci piosenki i zniszczyłam cię? Zawsze mogę zrobić to po raz drugi!
- Kochana! Teraz właśnie zniszczyłaś samą siebie - odparłam z pełnym spokojem, machając jej na pożegnanie.
Reporterzy ze sprytnie ukrytymi aparatami od razu rzucili się w jej kierunku i zapisywali to, co powiedziała. Warknęła tylko i uciekła przez drzwi wejściowe, tym razem bez Arthur'a, ale z całą chmarą paparazzi za sobą.
Nathan natychmiast mnie przytulił, przez co trochę ubrudził się winem. Max przybił ze mną piątkę, a Jay uniósł mnie nad ziemię i gratulował zwycięstwa. 
- To było świetne! Nie dałaś się wyprowadzić z równowagi! - mówił Nathan.
- I te riposty! Uczyłaś się ode mnie - zaśmiał się Loczek.
- Już nie mogłam wytrzymać tej sztuczności - jęknęłam.
- Widzieliście, jak jej silikony omal nie wypadły? - zaśmiewał się Max.
- Mamma mia! Fran, to było piękne - usłyszałam Tom'a, który uściskał mnie szybko.
- Tak, to było imponujące.
Odwróciłam się. Arthur.
- Możemy porozmawiać?

- Chciałem cię przeprosić. To wszystko musiało dla ciebie wyglądać jak zdrada - powiedział.
- A to nie była zdrada?
- Po części była. Nie chciałem, żeby tak wyszło. Miałaś się nie dowiedzieć, że to akurat z Alishą jestem - kontynuował.
- Nie jestem na ciebie zła. Już nie - westchnęłam. - Byłeś moim narzeczonym, bliską osobą. Nie chcę mieć dużo wrogów.
- I taką Frankę lubię - uśmiechnął się. - A jak nasze mieszkanie? Dobre miejsce wybrałem?
- Świetne. Mieszkanie jest duże, no i mogłam je zaprojektować według własnego pomysłu - wyszczerzyłam się. - Chwilowo mieszka ze mną Nareesha.
- Kazałbym ci ją pozdrowić ode mnie, ale nigdy się nie lubiliśmy - wzruszył ramionami. - Nawet jednego dnia mi się wydawało, że widziałem Sivę.
- Możliwe, że go widziałeś. Próbował cię pobić - powiedziałam. - To Irlandczyk, trzyma wszystkie urazy w sobie, aż do końca.
- Pewnie dlatego zawsze się go bałem - zaśmiał się.
Nastała krótka cisza. Korytarz był zupełnie pusty.
- A jak twój dziadek? - spytał Arthur.
- Miał problemy zdrowotne, ale jest coraz lepiej - oświadczyłam. - Pani Amelia się nim opiekuje. A twoi rodzice?
- Żałowali, że nie doszło do naszego ślubu. Tata ostatnio często wyjeżdża, a mama kupuje hurtowo kapelusze - westchnął. - Kryzys wieku średniego.
- Ona chciała mnie ubrać w jej suknię ślubną! Pamiętasz to? - zaśmiałam się. - Nie mogłam wytrzymać, widząc te ogromne bufki na ramionach.
- Ta suknia na tobie wisiała! - zawtórował mi. - Albo pamiętasz, jak ojciec kazał mi założyć na ślub jego krawat w pomidory? Powiedział, że...
- ... poznał w nim twoją mamę, pamiętam - dokończyłam.
- Fran, naprawdę świetnie wyglądasz - przyznał, uśmiechając się do mnie.
- Też muszę przyznać, że z tym zarostem ci do twarzy - wyszczerzyłam się.
Przerwał nam dźwięk przychodzącego sms-a. Arthur wyjął telefon z kieszeni i spojrzał na mnie znacząco.
- Alisha.
- Leć do niej - zachęciłam go.
- Cieszę się, że wszystko w porządku - powiedział, wyciągając dłoń w moim kierunku.
- Ja też. Czekałam na to - odpowiedziałam spokojnie.
Uścisnęliśmy swoje dłonie. Odprowadziłam go kawałek, dopóki nie usłyszałam czegoś dziwnego.
Lekko uchyliłam ogromne drzwi tarasowe. Przez szparę obserwowałam wydarzenie, którego nigdy bym się nie spodziewała.
- Jaki ty jesteś głupi - wykrzyczał Joel.
- Chyba dlatego, że ci zaufałem - odpowiedział Nathan z pogardą.
Coś tu nie grało.
Nath i Joel odnoszący się do siebie w taki sposób. Jay obserwujący wszystko. Ja, podsłuchująca. I Parker stojący za mną.
- Co jest? - spytał szeptem.
- Nie wiem jeszcze.
Nathan przyciągnął Joel'a za krawat do siebie, dzięki czemu dzieliły ich centymetry. Wymieniali agresywne spojrzenia i głośne oddechy.
- Uwierzyła mi. Kompletnie - odezwał się nagle Joel. - Wiesz, że kocham Kathryn. Francessa jest cholernie naiwna.
- Co do cholery..? - usłyszałam od Tom'a.
- Nikt nie pozwolił ci tak o niej mówić - warknął James.
- Ale nikt nie zakazał mi też mówić prawdy - odpowiedział spokojnie Joel.
Młody puścił Joel'a i wsunął palce we włosy.
- Chciałem, żeby się zgodziła na ten związek dla mediów. Wiedziałem, że gdyby tak naprawdę nic między nami nie było, nie zgodziłaby się - powiedział Joel wreszcie. - Czekała mnie za to niezła pieniężna nagroda.
- Joel...
- Im więcej was dzieliło, tym lepiej - dodał Joel, zerkając na Nathan'a. - Słyszałem, że pokłóciłeś się z Martinem?
- Idiota - wyrwało się Parker'owi i szybko zasłoniłam jego usta ręką.
- Jest tu ktoś?
Milczeliśmy. Joel machnął ręką.
- Nie wierzę, że posunąłeś się do kłamstwa i zdrady - jęknął Jay. - Przyjaźnimy się!
- A jaki to ma związek? - zdziwił się Joel. - To tylko interesy.
- Ale tu chodzi o Fran! - krzyknął Nathan nagle, uderzając dłonią w balustradę. - Zraniłeś ją.
- Jeszcze o niczym nie wie.
- Ale się dowie - zagroził Jay. - Zadbam o to.
- Naprawdę mam dość ciągłego gadania o tym! - jęknął Nath, czym dał mi do zrozumienia, że już wcześniej o wszystkim wiedział.
- Sorry, Nath. Pewnie ty byś z nią był, gdyby nie ja - powiedział Joel z dziwną arogancją.
- Sorry? Żałosne - zawtórował mu Nathan. - Zabrałeś mi ją.
- Nathan! - Jay wyraźnie się zniecierpliwił. - Przecież możesz jeszcze wszystko naprawić.
- Weź się lepiej ogarnij, człowieku. Już po wszystkim - westchnął Nathan głośno. - Skończyło się.
- Fran, gdzie idziesz? - spytał mnie szeptem Tom, gdy odchodziłam.
- Na dół. Na dwór. Do samochodu. Gdziekolwiek - odpowiedziałam bez sensu. - Muszę pomyśleć.
- Czekaj!
- Tom? - usłyszałam Nath'a, a potem zbliżające się w naszą stronę kroki.
Zdążyłam uciec, nim mnie zauważyli.


Cześć!
Taka niespodziewanka w Wanted Wednesday! Rozdział na OS, ale też na nowym blogu. <nie ma to, jak umiejętna reklama>
No i nasza Franka o wszystkim się dowiedziała... Co będzie teraz? Zazwyczaj ludzie uciekają po czymś takim. <ale ja nic nie mówiłam>
Mamy przed sobą jeszcze jeden, albo dwa rozdziały. Nie mam pojęcia, bo następnej części mam napisane jakieś 10% i sama nie wiem, jak to ułożę. Prawdopodobnie będziecie musiały poczekać na następny rozdział. A jak Wam się będzie nudziło, może poczytacie nowego?
Wiem, jestem żałosna.
Już nic nie piszę. Nie ma limitu komentarzy, choć chętnie zobaczyłabym Wasze wizje dotyczące zakończenia. Pocieszę Was - na epilog mam pomysł!

Trzymajcie się! Ja mam jutro wywiadówkę i boję się, że mama mnie zabiję i nie skończę tego bloga...


niedziela, 10 lutego 2013

Rozdział dwudziesty pierwszy


Miałam wiele spraw do wyjaśnienia.
Zostawiłam Gerarda u pana Bartoli i szybko wsiadłam do swojego auta. Popędziłam prosto do The Wanted.
Zapukałam do ich drzwi, ale nikt mi nie otworzył. Słyszałam krzyki i wyzwiska. Odważyłam się wejść bez zaproszenia.
Stanęłam w progu salonu i to, co zobaczyłam, dosłownie przyprawiło mnie o ból głowy. Tom i Max wrzeszczeli na siebie, podczas gdy Kelsey mocno trzymała Parker'a, wstrzymując go od rzucenia się na Łysego.
Wymieniłam zaniepokojone spojrzenie z Sivą, który pilnował Max'a.
- Ty cholerny idioto! Egoisto! Byliśmy przyjaciółmi! - krzyczał Tom.
- Przyjaciele sobie ufają, a ty nawet nie próbujesz mnie wysłuchać! - warknął Max.
- Skoro Kelsey mówi, że to ty ją pocałowałeś, to co mam sobie kurwa myśleć? Chyba widziałem na własne oczy, durniu! - wrzasnął Parker.
Łzy stanęły mi w oczach i w tym samym momencie poczułam narastającą nienawiść do Kelsey.
- Jasne! Wierz tylko tej swojej świętej Kels! - odgryzł się Max.
Nathan prześlizgnął się obok mnie i wszedł do salonu, stając idealnie między Tomax'em. Nie zaszczycił mnie nawet spojrzeniem, co mnie zasmuciło. Był najważniejszym powodem moich odwiedzin tutaj.
- Przestaniecie się drzeć?! Głowa mi pęka! - przybrał ostry ton.
- Wybacz, paniczu Nathan'ie - prychnął Tom, lekko go popychając.
Stało się coś dziwnego. Nathan odsunął Kelsey i z pełną siłą usadowił Tom'a na kanapie. Zrobił to tak szybko, że aż rozdziawiłam usta ze zdziwienia.
Skorzystałam z okazji i podeszłam do Max'a. Złapałam go dyskretnie za rękę. Ścisnął moją i wypuścił z siebie powietrze, jakby ratował się od płaczu.
- Parker, musisz o czymś wiedzieć - zaczął Nath.
Kelsey otworzyła szerzej oczy i ze zdenerwowaniem wpatrywała się w twarz Młodego. To nie wróżyło dobrze.
- Wiem, że kochasz Kelsey i ufasz jej bezgranicznie. Wiesz też, że ostatnio zachowywałem się jak totalny idiota. Teraz tylko pogorszę sytuację, ale musisz o czymś wiedzieć - dodał Nath, widząc nieprzejednaną minę Tom'a.
- Teraz to i tak mi wszystko jedno - mruknął Tom.
- Wynająłem mieszkanie w Londynie. Jeździłem tam, żebyście myśleli, że kogoś mam. Chciałem zrobić wam wszystkim na złość - mówił Nathan. - Pewnego razu zrobiło mi się tak bardzo żal, że najzwyczajniej w świecie się upiłem. Do niedawna nie pamiętałem nic z tamtej nocy...
- Jeżeli chcesz nam opowiadać o swoich ekscesach, to może innym razem - Parker wstał, lecz Nathan zdecydowanym ruchem zmusił go do zajęcia miejsca na sofie.
- Nath - jęknęła Kelsey, ledwo słyszalnie.
- Twoja dziewczyna zadzwoniła do mnie. Pewnie podałem jej adres, nie wiedząc o tym - tutaj Nathan przeciągle westchnął. - Przyjechała. Nie zdążyła nawet wejść do mieszkania, a już się na mnie rzuciła, i...
Tom natychmiast się wyprostował, przez co widoczna była różnica wzrostu między Nathan'em i nim.
- I co?
- Spałem z Kelsey, Tom.
- Ty kretynie! Oszuście! Zdrajco! - wyzwiska wypływały z ust Toma w szybkim tempie.
Kelsey rozpłakała się głośno, a my wszyscy byliśmy w szoku. Tak wielkim, że objął nas paraliż.
Aż do czasu, gdy Tom zamachnął się i prawie uderzył Nath'a, gdy...
Stanęłam przed Sykes'em i zasłoniłam go, przy okazji sama obrywając. Siła uderzenia odepchnęła mnie do tyłu, lecz Nathan zdążył mnie złapać. Ból był ogromny.
- Oszalałaś?! - Nath wyglądał na bardzo zmartwionego.
- Fran! Jezu, przepraszam - głos Tom'a przepełniony był emocjami.
Złapałam się za policzek i stanęłam na równych nogach. Nie wiem kiedy, ale Jay przybiegł do pokoju z kawałkiem surowego mięsa, które położył mi na policzku.
- Co cię napadło? - szepnął, wpatrując się we mnie niebieskimi oczami. - Co was napadło?! - ryknął do reszty. - Widzicie, co narobiliście? Kelsey, może ty się wreszcie odezwiesz? Może mam opowiedzieć, jak się do mnie przystawiałaś w klubie?
Tom opadł na kanapę, chowając twarz w dłoniach. Jego ciałem zaczął wstrząsać płacz.
- Tom... - zaczęła Kelsey.
- Wynoś się! - krzyknął do niej, z łzami w oczach. - Wynoś się stąd i nigdy więcej nie chcę cię widzieć! Zniszczyłaś mi życie, lafiryndo! Masz się wynieść z mojego życia!
Potem wybiegł do swojego pokoju. Kelsey spojrzała na nas przerażonym wzrokiem.
- Nie słyszałaś, szmato? - warknął Max. - Mam nadzieję, że jesteś zadowolona.
Tak szybko jak to powiedział, tak szybko jej nie było. Max natychmiast ruszył za Tom'em.
Nathan nachylił się do mnie.
- Po co to zrobiłaś, Fran?
Siva zobaczył to. Powiedział wtedy:
- Jay, wyjdźmy. Dzisiaj jest chyba jakiś dzień szczerości.
Zostaliśmy sami. 
Tylko ja i on.  
Po tamtych wydarzeniach zupełnie nie miałam pojęcia, jak przeprowadzić tą rozmowę.
- Fran...
- Nath, ja o wszystkim wiem - powiedziałam zdecydowanie.
Westchnął, wbijając wzrok w podłogę.
- Jestem debilem. Spałem z dziewczyną przyjaciela, pokłóciłem się z wami wszystkimi i was oszukiwałem. Nie zasługuję na miejsce w The Wanted - oznajmił cicho.
- Idiota - mruknęłam.
- Co? - zmarszczył brwi.
- No idiota! - powtórzyłam. - Gdybyś tylko wiedział...
- Mów, w końcu mamy dzień szczerości - uśmiechnął się, szturchając mnie lekko.
Spuściłam głowę i myślałam nad tym wszystkim.
- Nath - zaczęłam cicho - ty jesteś dla mnie znacznie ważniejszy niż inni.
Przyglądał mi się z zainteresowaniem.
- Chcesz powiedzieć, że ty... odwzajemniasz moje uczucia? - spytał powoli.
Przez chwilę tonęłam w jego zielonych oczach. Jego twarz stopniowo zaczęła się przybliżać, a motyle w moim brzuchu trzepotały coraz głośniej.
Oprzytomniałam.
- To i tak nie ma sensu. Mam kogoś - podniosłam się.
- Chciałaś porozmawiać szczerze, a teraz unikasz odpowiedzi - również wstał i mierzył mnie wzrokiem.
Poczułam wibracje w kieszeni. Wyjęłam telefon i odczytałam sms-a od Joel'a.
"Właśnie wsiadamy do samolotu! Spodziewajcie się nas za kilka godzin!"
- To on? - głos Nathan'a stał się niższy.
Tylko kiwnęłam głową.
- Sam widzisz.
- Wracają?
Znowu kiwnęłam.
- Muszę zajrzeć do Tom'a i Max'a. 
- Idź.
Otworzyłam drzwi i będąc na progu, odwróciłam się ostatni raz w stronę Sykes'a.
- Wiesz, co jest najśmieszniejsze? - spytałam. - Że gdyby to wszystko potoczyło się troszeczkę inaczej, moglibyśmy być ze sobą.
- Teraz, jedynym na czym najbardziej mi zależy, to dalsza przyjaźń z tobą - powiedział szczerze. - Jeśli mi wybaczysz, będę szczęśliwy. Jeśli nie, zrozumiem. Wiem, że nie zakończysz związku z Joel'em dla mnie. Miałem swoją szansę i wszystko zwaliłem - dokończył.
- Zwaliłeś, po całości - zgodziłam się z nim.
Spojrzał na mnie, zatroskany.
- Będziesz miała niezłe limo.
Parsknęłam śmiechem. Cały stres i napięcie minęło. On też się uśmiechnął.
- Pomyślą, że mnie bijecie - dodałam.
- I będą mieli rację - wzruszył ramionami. - Obroniłaś mnie.
- Bo cię kocham, idioto - oświadczyłam, ale potem zdałam sobie sprawę ze znaczenia tych słów.
- Co powiedziałaś?
- Nie chciałam, żebyś źle wyglądał - odpowiedziałam szybko.
Zaśmiał się nerwowo.
- Czyli zgoda?
- To zależy od ciebie. Możesz znów mnie trochę powyzywać - ruszyłam brwiami.
- Już mi się to znudziło.
Podeszliśmy do siebie. Przytuliłam się do niego i zrobiło mi się tak lekko, jak jeszcze nigdy. Przymknęłam oczy i w całości korzystałam z tej chwili.
- Nath?
- Hmm?
- Obiecaj, że już się nie pokłócimy - szepnęłam w jego szyję. - To trochę męczące. Być obok ciebie i nie móc cię przytulić ani z tobą pożartować.
- Nawet nie wiesz, jak ja się męczyłem przez ten czas...
Oderwaliśmy się od siebie. Złapałam go za policzek i ścisnęłam go.
- Możesz pogadać z Tom'em? - poprosił.
- Ale ty z Max'em.
- Załatwione.
Stanęłam przed drzwiami do pokoju Tom'a. Serce biło mi jak oszalałe.
Co ja przed chwilą powiedziałam?
Powiedziałam, że kocham Nathan'a. 
Ale ja nie mogę go kochać. W końcu to... Nathan.
Uchyliłam lekko drzwi.
Tom leżał na brzuchu na łóżku, wpatrując się beznamiętnie w okno.
Usiadłam obok niego. Natychmiast wtulił się w mój brzuch.
- Dlaczego to tak boli? - zapytał cicho.
- Bo nigdy byś się nie spodziewał tego po osobie, którą kochasz - odpowiedziałam, wracając wspomnieniami do Arthur'a. - Do dziś pamiętam, jak pojechaliśmy oglądać wspólne mieszkanie. Od początku coś było nie tak, widziałam to. Usiedliśmy na parapecie i wtedy powiedział, że kocha kogoś innego. Dziewczynę, której szczerze nienawidziłam.
- Tu jest trochę inaczej. Podrywała moich przyjaciół. Spała z Nath'em, całowała się z Max'em i przystawiała się do Jay'a... Co to znaczy?
- To znaczy, że Siva jest mało atrakcyjny. Ale nie mów mu - zażartowałam.
Uśmiechnął się.
- Pogodziłaś się z Młodym?
- Tak.
- Czyli wiesz o wszystkim?
Westchnęłam, i pogładziłam go po włosach.
- Wiem, ale nie mam pojęcia, co z tym zrobić.
- Ja też nie mam pojęcia. Musisz przemyśleć, co do niego czujesz - szepnął. - Ale wiedz jedno. Nie zależało mu tak na nikim innym, jak teraz na tobie.
- Muszę pogadać z Jay'em. Wpadnę potem - stwierdziłam nagle.
- Wpadnij. W tym czasie zmienię status z 'w związku' na 'wolny' na facebook'u - mruknął ze smutkiem wyrytym w oczach.
- Ale wiesz, że cię kocham? Chłopcy też. Nathan i Max też. I Jay też - powiedziałam, na odchodne.
- Z wzajemnością!
Brzuch mnie rozbolał od tego dnia szczerości. Miałam już tylko jedną sprawę do załatwienia.
Jaybird siedział na podłodze, oparty plecami o łóżko. Gdy weszłam, natychmiast zmierzył wzrokiem moją twarz.
- Będzie limo - stwierdził.
Usiadłam obok niego. Milczeliśmy przez chwilę.
- Chciałabym wreszcie z tobą porozmawiać o wydarzeniach z czerwca - wydusiłam z siebie.
Nabrał powietrza i odrzucił głowę do tyłu.
- Co tak dokładniej chcesz wiedzieć?
- Nie wiem. Wszystko.
Jay położył dłoń na mojej i ponownie nabrał powietrza. Zaczął mówić, wpatrując się przed siebie.
- Dokuczałem ci, bo to było zabawne. Dodatkowo, świetnie maskowałem to, że mi się podobałaś. Nathan nie miał żadnych podejrzeń. Potem zaczęło robić się poważniej. Poczułem do ciebie coś, czego nie poczułem do żadnej innej osoby. Świadomość, że i tak prędzej czy później to Nathan będzie cię miał, dobijała mnie kompletnie. Zrobiłem się markotny i zły. Rywalizowałem o ciebie z Nathan'em podświadomie. Nasza przyjaźń strasznie się wtedy osłabiła... A potem cię pocałowałem i wiedziałem, że ty też musisz czuć coś do mnie. Uciekłem, bo... ogarnęły mnie wyrzuty sumienia. Postanowiłem się poddać, ze względu na Młodego.
- A teraz?
- Minęło sporo czasu. Wolę się z tobą przyjaźnić - uśmiechnął się. - Nie jestem stworzony do związków. Z Kelsey Ann też nie wypali.
- Dlaczego?
- Jest zbyt blisko drugiej Kelsey. Poza tym, ona nie lubi "Avatara" - bąknął, kręcąc głową z dezaprobatą.
Uśmiechnęłam się i uderzyłam go głową w głowę.
- Każdy kiedyś znajduje drugą połówkę - powiedziałam inteligentnie.
- Ja już dawno znalazłem - oznajmił spokojnie. - Myślisz, że Neytiri to tylko moja jaszczurka?
- Ble, nie mów lepiej nic więcej - skrzywiłam się.
- A kto jest twoją drugą połówką? - spytał.
- Chciałabym to wiedzieć...
Zeszłam na dół, a w salonie zobaczyłam, jak Max pociesza Tom'a. Zrobiło mi się lekko na sercu, widząc to. Parker wyglądał trochę lepiej, niż poprzednio. Siva uniósł kciuki do góry, zauważając mnie. Pokazałam, że wychodzę, na co skinął głową.
Potrzebowałam dużo czasu, żeby przemyśleć to, co czuję do Nathan'a. Czy to możliwe, że nie zauważyłam, kiedy przyjaźń zmieniła się w miłość?

~ perspektywa Nathan'a ~

Tom'a nie było u siebie, więc szybko zbiegłem na dół. Znalazłem go razem z Max'em i Sivą w salonie. Fran już nie było.
- Przepraszam. Jesteś moim przyjacielem, a ja ufałem Kels... nie tobie - mówił cicho Tom, przytulany przez Max'a.
- Już ci powiedziałem, że nic się nie stało - mruknął Łysy. - Kto jak kto, ale ja wiem, co to znaczy być opętanym przez kobietę.
Cicho podszedłem i usiadłem obok Parker'a. Wyprostował się prawie natychmiast i przybrał poważny wyraz twarzy.
- Dalej. Uderz mnie - odezwałem się.
- Powiedz mi tylko jedną rzecz - Tom odwrócił się do mnie. - Jakim cudem wskoczyła tobie do łóżka, skoro masz... no, najmniejszy sprzęt z nas wszystkich?
Ze zdziwieniem spojrzałem na Tom'a. On normalnie żartował! Uśmiechał się. Objął mnie ramieniem.
- Brachu, może i uważałem ten związek za poważny, ale przyjaźń liczy się dla mnie bardziej niż każda kobieta świata - powiedział spokojnie.
- A byłem pewny, że wyjdę z domu z obitą mordą - odetchnąłem, ściskając krótko Parker'a.
- Jakież to słodkie - zacmokał Jay z progu. - Też chcę!
I wskoczył na kolana Tom'owi. Po chwili Siva i Max też się dołączyli. 
- Skoro już w porządku, to wychodzę - Jay się podniósł i otrzepał spodnie.
- Gdzie?
- Muszę pogadać z Joel'em - oświadczył bojowo.
- Też chciałem do niego jechać - rzuciłem.
- To jedź ze mną - Loczek uśmiechnął się szczerze.
Prawie wyszliśmy z domu, gdy Max krzyknął za mną.
- Nath!
Odwróciłem się.
- Dobrze, że wróciłeś - oznajmił i chyba nawet był ze mnie dumny.
Wsiedliśmy do samochodu, James prowadził. Nie było innego wyjścia, skoro nie wiedziałem, gdzie mieszka Peat.
- Jay - zacząłem. - Przepraszam. Od pewnego czasu byłem zazdrosny i zły, przez co nasza przyjaźń trochę się zepsuła.
- Trochę? Roz...waliła się po całości - zaśmiał się James. - Ale słowa Tom'a są wyjątkowo cenne. Przyjaźń jest najważniejsza. Jaythan musi istnieć!
- Jak tylko wrócimy, zrobimy małą sesyjkę dla fanek - mrugnąłem do niego.
- W łóżku? Oby nie! Po ostatnim razie nadal mam okruszki na prześcieradle!
- Sam chciałeś oglądać horror. A ten popcorn się wyrzucił samoistnie - bąknąłem.
- Mogłeś mi chociaż łóżko odkurzyć - zauważył James ze śmiechem.
Kilka minut później staliśmy razem pod drzwiami do mieszkania Joel'a.
Nie miałem pojęcia, co Jay chce mu powiedzieć. Ja miałem zamiar go prosić o opiekowanie się Fran.
Zapukałem. Otworzyła nam wysoka blondynka o szarych, dużych i przygniecionych warstwą makijażu oczach.
- Kathryn? - spytałem zszokowany.
Zerknąłem na Jay'a. Nawet nie drgnął. Nie wyglądał na zaskoczonego.
Bez słowa ją wyminął, a jego twarz zdradzała stanowczość. Spojrzałem na Kathryn, byłą dziewczynę Joel'a.
- O co w tym chodzi? - zadałem jej pytanie.
- To nie tak, jak myślisz...
- Co to ma być?!
Natychmiast pobiegłem dalej do, jak mi się wydawało, salonu. Jay złapał Joel'a za koszulę i ze zdenerwowaniem czekał na odpowiedź.
- Możesz mnie puścić? Wtedy pogadamy!
Jay rzucił go agresywnie na kanapę i oblizał wargi. Podszedłem do Loczka, nie rozumiejąc zupełnie nic.
- Bird? - podniosłem wzrok na przyjaciela.
- Oszukuje Fran! - powiedział do mnie, choć nie spuszczał wzroku z Joel'a.
- Wiem, umawialiśmy się - zaczął tamten.
- Dokładnie, umawialiśmy się! Pamiętasz, co mi obiecałeś? Widzę, że nie - tutaj James wskazał na Kathryn.
- Miałem rzucić Kathryn dla Fran? Daj spokój! Ona po prostu musi uwierzyć, że z nią jestem! To nie znaczy, że mam kończyć z poprzednim życiem - warknął Joel, wstając na równe nogi.
Wyjaśniło się wszystko.
To była tylko gra. Joel nie interesował się Fran. Chodziło jedynie o promocję i o media. Francessa nie wiedziała o niczym, uwierzyła mu. Nawet ja mu uwierzyłem, choć początkowo miałem takie same plany.
- Joel - rzucił ostrzegawczo Jay, z powrotem posyłając go na kanapę. - Nie spodziewałem się tego po tobie. Po każdym, ale nie po tobie.
Serce mocniej mi zabiło. Zdenerwowanie wzięło górę.
- Nigdy bym nie pomyślał, że to zrobię - powiedziałem do siebie, po czym przywaliłem Joel'owi w twarz.
Jay spojrzał na mnie z nieukrywanym szokiem.
- To za Fran - zastrzegłem, wiercąc wzrokiem dziurę w twarzy Joel'a.
Bird złapał mnie za ramiona i wyprowadził z mieszkania. Staliśmy na klatce schodowej i patrzyliśmy na siebie.
- Nie mów jej - poprosił James. - Najlepiej będzie, jak się nie dowie.
- O czym? O tym, że on ją oszukuje? - spytałem.
- To proste, że nie pozwolę, by z nim była - oświadczył. - Nie pozwolimy, prawda? - poprawił się.
- Jasne, że nie.
- Niedługo jest premiera tej głupiej komedii Dougie'ego, pamiętasz? Zaproś Fran. Niech nie idzie z Joel'em - powiedział. - Na after party wszystko musi się jakoś rozwiązać.
- Czemu nie ty?
- Bo to ty zasługujesz na to, żeby z nią być. Kochasz ją.
Kiwnąłem głową.
Poczułem, że stoi przede mną mój bohater. Mój idol. Mój przyjaciel. 
Niespodziewanie przytuliłem Jay'a.

O matulu... Jaki zwalony rozdział.
Przepraszam wszystkich, którzy dostali jakiejś choroby psychicznej po przeczytaniu tego.
W mojej głowie jakoś lepiej to wyglądało, no ale...
Wybaczcie, musiałam! Musiałam pozbyć się Kelsey, w tym opowiadaniu mi się zupełnie nie podobała. 
Kryzys zażegnany, The Wanted znowu razem... Takie tam nudy.

Kochani moi!
Wiecie, o co chcę Was prosić?
Zaglądajcie na mojego nowego bloga i komentujcie, proszę. Dopiero zaczynam, więc zawsze można go usunąć, jeśli Wam się nie podoba.
Jeżeli wczoraj ktoś miał problem z zostawieniem komentarza, dzisiaj powinno już być okej. 
Więc baaaaaaardzo Was o to proszę. 

Jeszcze raz link ->> http://we-were-meant-to-fly.blogspot.com


Jeśli kochacie Nathan'a, Jay'a, Max'a, Tom'a i Sivę, nawet jeśli jeden z nich to oszust, to zapraszam!
Gwarantuję, że wielkich smutasów tam nie będzie.


No więc tak... Trzymajcie się i do następnego!



sobota, 9 lutego 2013

środa, 6 lutego 2013

Rozdział dwudziesty


- No, rozchmurz się - Brad pstryknął mnie w ucho.
- Od godziny czeszesz mi włosy, co w tym wesołego? - mruknęłam. - Jestem niewyspana, zła i na dodatek Siva zasypuje mnie opowieściami o jego przyszłym ślubie. Moje życie nie ma sensu.
- Chyba nie jesteś zazdrosna? Jak się postarasz, to wyjdziesz za Joel'a - powiedział, lakierując mi włosy.
Zaniosłam się śmiechem, aż Nathan, któremu obok podcinano grzywkę, spojrzał na naszą dwójkę.
- Wreszcie się roześmiałaś! A twoje włosy są już gotowe.
Spojrzałam w lustro. Zwykły kok. Zwykły, normalny kok zajął mu godzinę.
- Och, niech to już się skończy! - jęknęłam.
Nie dość, że wczoraj do domu wróciłam dopiero koło 4, bo chłopakom zachciało się świętowania, wszyscy musieliśmy pojawić się na planie o siódmej. Miało to takie skutki, że podczas robienia makijażu lub modelowania włosów przysypialiśmy. 

Pierwsza scena teledysku do "Something I can not explain", czyli mojej piosenki z The Wanted, rozgrywała się na ulicy. Było to jedyne realne miejsce w całym teledysku, reszta miała być wykonana z najróżniejszych materiałów, co przypominało kreskówkę.
Na tejże ulicy miałam przypadkowo spotkać Loczka, przez którego na ziemię rozsypią się moje książki.
- Akcja!
Zaczęłam swobodnie iść, patrząc tylko na ulicę i przyciskając do piersi kilka książek. Gdyby przyjrzeć się bliżej, ktoś zauważyłby tytuły takie, jak: "Młoda mama w pracy" lub "Co to jest akumulator? Poradnik dla początkujących mechaników".
Jay wpadł na mnie w tym momencie, w którym powinien. Szybko wypuściłam książki z rąk i jęknęłam cicho.
- Przepraszam! Nie chciałem - powiedział Jay, klękając i zaczynając zbierać książki.
Zrobiłam to samo, i wtedy czekał na mnie nie lada wyczyn. Uniosłam głowę i spojrzałam w oczy Loczka. Moja mina miała wyrażać zupełne zauroczenie, olśnienie. Ujęcie na moją twarz i dwójka statystów, którzy za pomocą małego wiatraczka rozwiali moje włosy. 
Kiedy uciekli, kamera miała ująć twarz Jay'a. Zmarszczył brwi i spytał:
- Wszystko okej?
- Ee... Tak, tak! Jasne - otrząsnęłam się.
Wstaliśmy, a Jay podał mi moje książki.
- Jeszcze raz przepraszam. Może jeszcze kiedyś się spotkamy - puścił do mnie oczko.
Potem wyminął mnie, a ja musiałam nabrać powietrza i potem głośno je wypuścić. Obejrzałam się za siebie, ale jak było w scenariuszu, po Jay'u ślad zaginął.
- Stop!
Jay wybiegł zza rogu i gdy był przy mnie, objął mnie ramieniem.
- Brawo, Kochani - Dougie, reżyser, klaskał w dłonie. - Scena nie wymaga powtórzenia, wyszło naprawdę dobrze!
Jay wyciągnął do mnie dłoń, a ja przybiłam mu piątkę. Potem zarzucił lokami i powiedział:
- Ma się ten talent aktorski!

Odetchnęłam, gdy byliśmy już w naszym studio. Kiedy trwały roboty przy dekoracjach do następnej sceny, ja byłam już przebrana. Miałam na sobie wysoce wyjściowy dres do biegania, a włosy związane w wysokiego kucyka. Max klepnął obok mnie, ubrany jedynie w opięty biały podkoszulek i spodenki sięgające kolan. Mieliśmy biegać.
- Jak samopoczucie? - zapytał.
- Wiesz... straszne - westchnęłam. - Głowa mnie boli.
- A ja mam kaca. Przebijesz to? - bąknął, opierając głowę na moim ramieniu i przymykając oczy.
- Service! Service! - wołał Siva gdzieś z oddali.
Kiedy wyłonił się z korytarza, jadąc na wózku zastawionym jedzeniem i wszystkim innym, miałam ochotę rzucić mu się na szyję.
- Macie, gołąbeczki - powiedział, tym swoim irlandzkim akcentem. - Kawa dla Fancy, apap dla Max'ia. Coś jeszcze?
- Kocham cię, Seev - zapiszczałam, sięgając po kawę.
- Pamiętaj, że mam narzeczoną - wspaniałomyślnie mnie poinformował.
- Nie, nie zaczynaj znowu tej gadki o ślubie - jęknął Max.
- SIVA! NIE SKOŃCZYŁEM KANAPKI! 
Sekundę po tym wpadł Tom-Tom i pochylał się nad wózkiem. Szukał czegoś wzrokiem, a ostatecznie zmroził spojrzeniem Sivę.
- Gdzie ona jest? - wycedził.
- Co?
- Moja kanapka! - wskazał palcem na jedzenie. - Była tu! Właśnie tu! Pomiędzy bananem a winogronami!
Max połknął apap i popił go moją kawą. Gdyby sytuacja między Sivą a Tom'em nie była taka śmieszna, pewnie nakrzyczałabym na Max'a za nieostrożność.
Irlandczyk skrzywił się lekko.
- Tak się składa, że - zaczął, przeciągając samogłoski - ona jest już w moim przewodzie pokarmowym.
Tom zmrużył powieki i oparł się o wózek, jakby nie mógł pogodzić się ze stratą.
- Gdzie ona jest? - powtórzył z niedowierzaniem.
- W moim... przewodzie... pokarmowym - wyjąkał Siva.
- Kanapka z serem i szynką. I z pomidorem - mówił do mnie Parker. - Taka, jaką lubię. A on ją zeżarł!
- Ja jej nie zeżarłem! Ona sama na mnie spojrzała i kazała się zjeść - Siva powoli zaczął się cofać do wyjścia.
- Zapłacisz za to!
Zrobili kilka kółek wokół kanapy, podczas kiedy ja pociągnęłam kilka łyków kawy z filiżanki. Potem wybiegli z pomieszczenia w stronę garderoby.
- Pomogło już? - spytałam George'a, lekko uderzając głową o jego głowę.
- Jeszcze czekam - szepnął, jakby nie miał siły na nic więcej.
W ciszy wypiłam resztę kawy, ale potem zaczęłam mieć wątpliwości co do Max'a. Przysnął sobie na moim ramieniu. Nie chciałam go budzić, ale dzięki Bogu - wtedy wleciał nadal uciekający Siva i wywrócił wózek z jedzeniem. Narobił tyle hałasu, że Max sam się ocknął.

Biegłam lekkim truchtem w miejscu, jak mi nakazano. Nie musiałam już nic mówić, bo w tle miała lecieć muzyka, co nadawało mi tempo biegu. 
Więc, biegłam jako zrelaksowana dziewczyna, i obejrzałam się za siebie. Max ze swoim uśmiechem numer 5, czyli tym trochę obleśnym, ale idealnym do podrywu, wyrównał się ze mną w biegu. Patrzyłam na niego ze zdegustowaną miną i co chwila odwracałam wzrok. Za to on był w swoim żywiole. Puszczał mi oczko, potem zrobił nawet gwiazdę, i uśmiechał się przez cały czas.
Statyści dyskretnie postawili przed nim tekturowe drzewo. Zaraz potem uderzył w nie głową i oczywiście - wywrócił się. 
Rozejrzałam się szybko, a potem uciekłam z obiektywu.
- Kamera, stop! Pięknie, Kochani. Praca z wami to przyjemność.
Kucnęłam przy Max'ie. Jego oczy były zamknięte, a nadal leżał na ziemi.
- Max? 
I zanim zdążyłam się zorientować, Max rzucił się na mnie i zaczął łaskotać. Wielkiej siły wymagało, żebym od niego uciekła. Niestety wpadłam zaraz w ramiona Tom'a, który uniósł mnie do góry i przytrzymał, by Max mógł się wyżyć. Darłam się wniebogłosy, ale łaskotki były rzeczą, jakiej nie mogłam wytrzymać.
- Tak robimy, kiedy mamy przerwę w nagrywaniu teledysku - powiedział Jay, nagrywając naszą 'bójkę'.
Kopnęłam Max'a lekko w krok, a Tom'a delikatnie ugryzłam w rękę. Obydwoje natychmiast zostawili mnie w spokoju. Jay wybuchnął śmiechem. Spojrzałam na niego.
- Śmieszy cię to, McGuiness? - spytałam, łaskocząc go w bok.
Ochota na zabawę mi przeszła, kiedy zobaczyłam Nathan'a. Opierał się o ścianę z kawą w dłoni i przyglądał się nam. Musiał dostrzec, że go obserwuję, bo zrobił dosyć nieprzyjemną minę i wyszedł z pomieszczenia.
Jay wyłączył kamerę.
- Orchard - zaczął miękko James, ale za chwilę się poprawił. - Fran... Wiem, jak się teraz czujesz. Ta cała sprawa z Nath'em jest świeża i ja też jeszcze nie rozumiem, co się z nim dzieje. Martwię się o niego.
Miałam ochotę krzyknąć: a więc Jaythan jest prawdziwy!, jednak to nie byłoby na miejscu.
- Nie wiem, czy chcę o nim rozmawiać - odparłam, czując jak jeszcze większy żal odznacza się w moich oczach.
- Przecież wiem, że ci na nim zależy.
- Tobie też, prawda? - podjęłam, ściszając ton głosu. - Wtedy, kiedy między nami coś było, nie chciałeś tego rozwijać ze względu na Sykes'a. Tak?
Automatycznie wzrok Loczka powędrował w dół. Odwrócił się do mnie bokiem, prawą ręką grzebiąc sobie we włosach.
- To nie jest dobry moment, żeby o tym rozmawiać - oznajmił, spoglądając na statystów ustawiających kartonowe regały.
- Sam widzisz - westchnęłam.
- Fraan - usłyszałam. - Długo mam jeszcze czekać na twoje włosy?
Brad wyglądał niebezpiecznie z nożyczkami i grzebieniem w ręku. 
- Powiedziałabym jakiś głupi żart, ale mam pustkę w głowie - bąknęłam, idąc w jego kierunku.

Chciałam przedłużyć układanie włosów maksymalnie jak najdłużej. Potem przez prawie dwadzieścia minut zakładałam zielone i dopasowane ogrodniczki twierdząc, że się w nie nie mieszczę.
Oczywiście, chodziło o to, że zbliżała się scena, w której miałam grać z Nath'em.
Bardzo, ale to bardzo zależało mi na tym palancie i wiedziałam, że niedługo go uderzę tak mocno, aż w końcu się ogarnie.
Na moje nieszczęście, w białej koszuli i różowej muszce wyglądał zupełnie niewinnie. On nawet się uśmiechał!
- Cześć - zawołałam.
Nathan spojrzał na mnie z wyraźnym zaskoczeniem, ale ja zwróciłam się do dziewczyny, która akurat go pudrowała.
- Hej - odparła takim głosem, jak gdyby zesłano na nią Ducha Świętego.
- Gotowi? - Dougie wkroczył do akcji. - Powtórzmy scenariusz.
- Wchodzę, przeglądam płyty, zauważam jego i wywalam się - wydaje mi się, że odpowiednio zakomunikowałam, że nie mam ochoty na nagrywanie tej sceny.
- Słucham muzyki, tańczę jak idiota, a potem zalecam się do niej - och, chyba Nathan mnie przebił.
- Świetnie, widzę że jesteście zadowoleni - zauważył Dougie z ironią.
- Uwierz w moje zdolności - prychnęłam. - Świetnie potrafię udawać, że kogoś lubię.
- Zgadzam się. Nikt nie umie grać, tak jak ty - cyniczny uśmieszek pojawił się na twarzy Nath'a natychmiast.
Dougie ostatni raz posłał nam zdziwione spojrzenie. No tak! Kto by się spodziewał że Fran i Nathan, dotychczas bardzo bliscy przyjaciele, zaczną zachowywać się w taki sposób.
Poszukałam wsparcia w chłopakach. Max uśmiechnął się pokrzepiająco, a Tom uniósł kciuki w górę. Pomyślałam, że najlepiej by było, gdyby zamiast Parker'a stał tam Joel. 
Weszłam za kartonowy regał, jeden ze statystów dał mi kilka płyt. Wśród nich było "Take Me Home", ale też "Chapman Square" zespołu Lawson. Zapatrzyłam się trochę na okładkę, a Nathan... jednym słowem zupełnie mnie ignorował.
- 3...2...1... Akcja - szepnął Dougie.
Rozległa się zwrotka naszej piosenki, w której akurat śpiewał Nath. Ruszałam lekko biodrami w rytm, przeglądając płyty. Specjalnie zatrzymałam się chwilę na Lawson, żeby gazety miały co pisać. Postanowiłam nadać rytm tej całej farsie ze mną i z Joel'em w roli głównej.
Podniosłam wzrok i załamałam się sama sobą. Uśmiechnęłam się, jak głupi do sera, ze względu na taniec Nathan'a. Powoli zdjął słuchawki z uszu i spojrzał mi w oczy. Przeszedł mnie dreszcz, mam nadzieję że niewidoczny. Schylił się do swoich płyt, podnosząc krążek Carly Rae Jepsen. A gdy zrobiono ujęcie jego twarzy, wyszeptał:
- So call me maybe?
Prychnęłam, i kręcąc głową, dalej przeglądałam płyty. Dougie zaczął machać rękami, więc podniosłam wzrok na Nath'a. Puścił mi oczko i uśmiechnął się zadziornie.
Potem, tak jak było w scenariuszu, przewróciłam się i wywaliłam na siebie płyty.
Koniec sceny.
Odetchnęłam z ulgą.
Nathan podszedł do mnie i wyciągnął rękę przed siebie, proponując pomoc przy wstawaniu. Zdmuchnęłam włosy z twarzy, odłożyłam płyty na bok i podniosłam się o własnych siłach.
Zanim Sykes odszedł, spojrzał na mnie, a jego usta wygięły się w dziwnym do zinterpretowania uśmiechu. Wredny, złośliwy? Na pewno. Ale było tam coś jeszcze... Coś, jakby duma.


Tom długo uczył się jeździć na deskorolce, przemierzając każdy metr w studio. Przy okazji zderzył się chyba z każdym pracownikiem.
Szybko nagrałam scenę z nim. Była łatwa - Tom miał udawać, że robi jakieś triki i przy okazji się przewrócić. Nie było o to wcale trudno, bo nawet nie umiał jeździć.
Najgorzej było grać z Sivą. To mój przyjaciel, a w dodatku narzeczony Ree! Nie dał oczywiście zapomnieć, że są już po zaręczynach.
Siedzieliśmy wszyscy razem, oprócz Nathan'a, podczas gdy sala przygotowywana była na finałową scenę. Miałam na sobie niebieską za kolana sukienkę z trenem oraz srebrne trampki. Jay ubrany był w wysokiej klasy garnitur i wyglądał dosyć przystojnie.
- Fran - zaczął Siva. - Czemu musimy dowiadywać się o wszystkim z mediów?
- Co masz na myśli? - zmarszczyłam czoło, obierając mandarynkę.
- Chodzisz z Joel'em? - spytał Tom tak szybko, że z trudem go zrozumiałam.
Westchnęłam głęboko. Po co miałam kłamać? I tak ta rozmowa przeciągnęła się w czasie.
- Tak.
Max natychmiast złapał mnie za ucho i zaczął w dziwny sposób badać jego strukturę, Tom klaskał jak oszalały, a Siva wydał z siebie dźwięk typu 'yaay!' i mnie przytulił. Jay siedział w tym samym miejscu.
- Jestem z ciebie dumny! - zaśmiał się Tom.
- Nareszcie znalazłaś kogoś sensownego! - to był Siva.
- I czyja to zasługa? To wujek Max cię zapoznał - Max powiedział to szczerząc zęby, dzięki czemu jego głos brzmiał bardziej dziecinnie.
- Loczuś, a ty co nic nie mówisz? - Parker szturchnął przyjaciela w bok.
- Naprawdę się cieszę, Orchard - Jay uśmiechnął się do mnie lekko.
- McGuiness! Orchard! Na plan!
Poderwaliśmy się z Jay'em i biegiem ruszyliśmy na korytarz. Tam po prostu spacerowaliśmy.
- Nie powiesz nic więcej? Myślałam, że to szok. Mój związek z Joel'em - odezwałam się niepewnie.
- To na pewno lepszy wybór, niż... niż ja - przyznał James.
- Jay...
Martin nas pospieszył, więc natychmiast weszliśmy do sali. Cała podłoga spowita była w mlecznej mgle. Wspięłam się trzy schodki wyżej, na mały podest. Loczek stanął na wprost, na samym końcu sali.
Akcja. Jedynym, co musieliśmy zrobić, było podejście do siebie i przytulenie. Wszystko szło idealnie, aż w pewnym momencie... Jay się wywalił. Wybuchnęłam gromkim śmiechem, który nasilił się zaraz po błyskawicznym podniesieniu się Jay'a.
- Dalej! Dalej! - krzyknął Dougie.
Zaczęłam biec, Jay zrobił to samo. Rozłożył ramiona. Wpadłam w jego objęcia. Lekko uniósł mnie nad ziemię. Znów usłyszeliśmy krzyk reżysera.
- Praca z wami była przyjemnością - Dougie zeskoczył z krzesła. - Fran, specjalnie gratulacje dla ciebie. Jutro zapraszam do wytwórni na obejrzenie teledysku!
Jay został jeszcze w sali, gdy ja już wyszłam. Przemierzałam korytarz, idąc w stronę garderoby. Po drodze usłyszałam krzyk Nathan'a. Zatrzymałam się przy drzwiach od łazienki męskiej.
- Nathan! Uspokój się! - rozpoznałam głos Martina.
- Obiecałeś mi.
- Nic ci nie obiecywałem! 
- Obiecałeś mi, że będzie moja!
- Jak mogłem ci obiecać Fran?
Zrobiło mi się gorąco. Czy to miała być odpowiedź na naszą kłótnię z Sykes'em?
- Ona miała być moja. Po co wplątywałeś Joel'a? Chciałeś zyskać więcej, prawda? Im bardziej ich rozsławisz, tym więcej dostaniesz w łapę. Tak to działa?
- Nath! 
- No co?! Wiesz, że mi na niej zależy. Wiesz, że ją kocham! Miałeś jej zaproponować związek ze mną, dla mediów!
- To i tak by ci nie pomogło w byciu z nią.
- Jak nie Jay, to teraz Joel. Co zrobiłem nie tak?
Zabolało mnie coś w środku. Głos Nathan'a był zupełnie inny. Nigdy go takiego nie słyszałam.
Nathan płakał.
- Wiesz, w czym był twój największy błąd? - Martin odezwał się tym swoim opiekuńczym tonem. - To, że nie powiedziałeś jej wprost, co czujesz. Teraz może być już za późno.
- I na dodatek zachowuję się jak palant, kłócąc z nią.
- Nathan, uspokój się. Musisz wracać. Zauważą, że cię nie ma. Skończyli już.
Na te słowa natychmiast podwinęłam sukienkę i uciekłam, byle najdalej od tamtego miejsca.
Nathan płakał. 
Nathan mnie kocha.

Cześć.
Przepraszam, że dopiero dziś dodaję rozdział, ale dobrze, że w ogóle jest.
Nie napiszę już nic, bo dzisiejszy dzień mnie rozemocjonował <Dionne i Nathan, show The Wanted w US, twitcam>...
Trzymajcie się.

12 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ.


niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział dziewiętnasty


Zaraz po wejściu do mieszkania, do moich nozdrzy dostała się mocna woń smażonego mięsa. "Nareesha w domu" - pomyślałam uradowana.
- Dzień dobry! - zawołałam, zdejmując kurtkę.
- Mam nadzieję, że się nie obrazisz. Postanowiłam ugotować obiad, bo strasznie burczało mi w brzuchu - odkrzyknęła.
- Czy się obrażę? Chyba będę całować się po rękach.
Robiłam dobrą minę do złej gry. Wszystko zwaliło mi się na głowę.
Uświadomiłam sobie, jak głupio się zachowałam. Po co mi ten związek z Joel'em? Właśnie wyjechał i nie będę go widzieć przez miesiąc. Musi to wyglądać sztucznie, skoro Nathan zareagował tak, a nie inaczej nawet na plotki.
- Narzekałam na twojego psa, ale pusto tu bez niego - usłyszałam z kuchni.
Och, świetnie. Będę musiała jeszcze prosić Nath'a o zwrot psa.
- Chyba dobrze, że Sykes wreszcie poczuł się za niego odpowiedzialny - odpowiedziałam, wchodząc do kuchni. - Do tej pory, jego opieka nad Gerardem ograniczała się do spacerów raz na tydzień i dawaniu pieniędzy na jedzenie.
- Uu, powiało chłodem - oparła się o szafki. - Powinnam o czymś wiedzieć?
- Powinnaś wiedzieć o wielu rzeczach - westchnęłam i padłam na krzesło. - Jestem z Joel'em.
Jej oczy zrobiły się wielkości ciastek oreo, a usta szeroko rozchyliły. Poczekałam trzy sekundy, kiedy to klasnęła w dłonie i rzuciła się na mnie.
- To fantastycznie! Oczywiście, nie żebym była zachwycona faktem, że dowiaduję się dopiero teraz... No ale! Wow! Od kiedy? Jak? - prawie piszczała z zachwytu.
- Nathan jest na mnie wściekły, Joel właśnie wyjechał do Ameryki, a mnie już od tego głowa boli - dodałam, ignorując jej pytania.
Ree cofnęła się szybko do patelni, bo tłuszcz zaczął rozpryskiwać się po całej kuchni.
- Nathan jest na ciebie wściekły? - powtórzyła.
- Tak. Nie wiem, czemu. Pewnie uważa mnie za hipokrytkę, bo spotykam się z Peat'em dla mediów.
- A naprawdę spotykasz się z nim, bo...?
Uniosłam brwi z zaskoczeniem. Czemu wcześniej nie zadałam sobie tego pytania?
- Bo - zaczęłam, przedłużając samogłoskę - spodobał mi się.
Ree wypuściła łyżkę z rąk, w trakcie mieszania. 
- Co?! Nie wierzę! Nareszcie to się stało! Moje modlitwy zostały wysłuchane - uniosła teatralnie ręce do nieba.
- Daj spokój - mruknęłam z zażenowaniem.
- Słuchaj mnie - znów klasnęła w ręce. - Jesteś z facetem tydzień po poznaniu. Czy to nie wspaniałe? Musiał wpaść tak samo, jak ty! A to oznacza szansę na spokojne i szczęśliwe życie - mówiła. - A jeśli ty będziesz szczęśliwa, to ja też.
- A wiesz, że chyba nawet jestem? - uśmiechnęłam się, wyjmując talerze z szafki.
- Jestem spełniona - odetchnęła. - Ale powiedz, całowaliście się już?
Odwróciłam się w stronę stołu, co idealnie zamaskowało uśmiech na mojej twarzy. Przełknęłam ślinę i wypowiedziałam, najbardziej opanowanym tonem głosu na jaki było mnie stać:
- Nie tylko.
- Dobra, w tej chwili żałuję swojej ciekawości - stwierdziła.
Wiedziałam, że długo nie wytrzyma, więc czekałam na wybuch. Mięso w ciszy wylądowało na moim i jej talerzu. Zaczynałam kroić swój kawałek, gdy...
- Kiedy? Gdzie? Jak było? Kto zaczął? - wyrzuciła z siebie takim głosem, jakby od tego zależało jej życie.
Zaśmiałam się do siebie, myśląc, od czego zacząć.

Południe wypełniłam sobie pracą. Martin załatwił mi urlop przez ten tydzień, więc nigdzie nie musiałam się spieszyć. Chciałam jednak skończyć projekt dla pana Barney'a. Gdy to zrobiłam, zadzwonił telefon.
- Słucham?
- Obiecałem - usłyszałam w słuchawce.
Uśmiech rozjaśnił moją twarz i nawet Ree, aktualnie korzystająca z laptopa, zauważyła tą zmianę.
- Cieszę się, że dotrzymujesz obietnicy.
- Nie przeszkadzam ci? - spytał.
- Nie, nie robię nic konkretnego - westchnęłam. - A co się teraz z tobą dzieje?
- Dopiero co trafiliśmy do hotelu. Wziąłem prysznic i zadzwoniłem do ciebie.
Mimowolnie uśmiechnęłam się, jak na zboczeńca przystało. Skorzystałam z okazji, że Nareesha poszła zrobić sobie coś do picia, i powiedziałam:
- Czyli jesteś teraz w samym ręczniku?
Zaśmiał się prosto do słuchawki, a mój szczerz pogłębił się jeszcze bardziej.
- Może - odpowiedział seksownym głosem. - Jakie ma to dla ciebie znaczenie?
- Ogromne.
- Więc mogę go zdjąć - mruknął cicho.
Wypuściłam powietrze, jednocześnie parskając śmiechem.
- Wolę nie ryzykować, że jakaś nienormalna fanka cię przyłapie nago - stwierdziłam, zadowolona ze złagodzenia tematu.
- Chcesz coś do picia? - zawołała Nareesha z kuchni.
- Weźmiesz mi sok? - odkrzyknęłam, lekko zasłaniając telefon ręką.
- Z kim jesteś? - ton głosu Joel'a wydawał się rozbawiony.
- Z Ree. Wprowadziła się na parę dni - odparłam spokojnie.
- Nie powinna mieszkać z Sivą? 
- To tajemnica, ale chyba niedługo razem zamieszkają - ściszyłam ton głosu, żeby moja przyjaciółka nie podsłuchała.
- Zaręczyny? - zapytał, czytając mi w myślach.
- Właśnie. I to szybciej, niż sobie wyobrażasz - oznajmiłam. - Dzisiaj.
- No nie! I mnie przy tym nie będzie - jęknął. - Romantyczna restauracja, serenada pod oknem? Jak to zrobi?
- Dzisiaj chłopcy zaprosili nas na seans filmowy u nich, no i...
- No nie! I znowu mnie nie będzie - powtórzył z żalem w głosie.
Zaśmiałam się.
- Ja też nie wiem, po co wyjeżdżaliście - zażartowałam.
- Rozumiem, że tęsknisz, ale nie rób mi wyrzutów - oświadczył, przekomarzając się ze mną. - Kupię ci pamiątkę.
- Miniaturkę Statuy Wolności? - ożywiłam się. 
- Myślałem o czymś bardziej interesującym - zaśmiał się.
- Ale ja zawsze chciałam mieć miniaturkę Statuy Wolności!
Ree szturchnęła mnie i dopiero teraz zauważyłam, że przyniosła mi sok. Tak naprawdę wiedziałam, że ciekawość paliła ją od środka i czym prędzej chciała dowiedzieć się z kim i o czym rozmawiam.
- Muszę się ubrać i idę na próbę - bąknął. - Uważaj na siebie, i przekaż gratulacje Sivie, jeśli się uda!
- Załatwione. Powodzenia na próbie - zakomunikowałam.
- Nie dziękuję!
Potem usłyszałam sygnał oznaczający zakończone połączenie.
Odłożyłam telefon obok swojego laptopa i podniosłam szklankę z sokiem. Przez cały czas czułam na sobie świdrujące spojrzenie McCaffrey.
- No i? To był Joel? - spytała w końcu.
- A i owszem - potwierdziłam, kładąc sobie laptopa na kolanach. - Wylądowali, są w hotelu i zaraz mają próbę - dodałam, unikając kolejnych pytań na ten temat.
Weszłam w link o ciekawym tytule: "Miłość kwitnie?".
Jak się spodziewałam, zobaczyłam zdjęcie z lotniska, gdzie żegnałam się z Lawson. Największe zdjęcie przedstawiało mnie z moim chłopakiem.
- Ładnie wyszłaś - Ree wyszczerzyła się.
- Ma się ten styl - potrząsnęłam włosami niczym aktorki z reklam szamponów.
"Jeszcze niedawno donosiliśmy o spotkaniach Joel'a Peat'a (22l.) oraz Francessy Orchard (22l.) w Londynie. Zdjęcia z dzisiaj tylko potwierdzają ich uczucie! Związek tej dwójki muzyków rozwija się w najlepsze! Rano na lotnisku przed odlotem Lawson do Ameryki para bardzo czule się pożegnała. Zaobserwowano również, że Fran ma dobre kontakty także z resztą zespołu! Do zbiorowego pożegnania przyłączyli się również chłopcy z zespołu The Wanted. I tak największym szokiem okazała się zażyłość między Joel'em i Fran. Jak długo ukrywają związek? Czy są ze sobą naprawdę, czy tylko udają dla mediów? Mamy nadzieję, że ktoś w końcu nam to wytłumaczy."
Wpatrywałam się przez chwilę w tekst, nie mrugając. Ree czytała ze mną, ale naturalnie, zajęło jej to dłużej niż mi. Odchyliła się do tyłu.
- Przynajmniej wiek napisali dobry - skomentowała wreszcie. - Zobacz komentarze!
Zjechałam na dół strony. Komentarzy było prawie tysiąc.
" Fran i Joel?! Miałam nadzieję, że ona będzie z kimś z The Wanted... Frathan najbardziej mi pasował. Ale cieszę się ich szczęściem."
" Fray!!! "
" Kurde! To świetnie, że Joel znalazł tak fajną dziewczynę! Zawsze chciałam, żeby był z kimś takim, jak ona. To cudowna para! Spójrzcie tylko, jak słodko razem wyglądają! Froel/Joan!!"
" Tak, cudownie. Niech Fran zabiera The Wanted i Lawson. Kim ona jest, żeby wykorzystywać tak ich sławę?! Nigdy jej nie lubiłam. Pewnie jak tylko zrobi się bardziej sławna, zostawi ich i tyle z tego będzie. Przejrzyjcie na oczy, dzieciaki."
- Nie przejmuj się tym, większość jest pozytywnych - Nareesha pogłaskała mnie po ramieniu. - Ja też miałam ciężko na początku. Ale potem wszyscy mnie zaakceptowali. Niewiele dziewczyn cię hejtuje.
- Bardziej mnie zastanawiają te nazwy. Frathan, Fray? - zaśmiałam się dla odreagowania. - Już Jaycessa byłoby lepsze.
- A co ja mam powiedzieć na Siveeshę? - podjęła.
- Cieszę się, że zamieszkałaś tutaj - uderzyłam ją lekko głową w głowę.

Kiedy wieczorem wpadłyśmy do chłopaków, prawie natychmiast zabrałam Sivę na taras. Trochę wiało, ale musiałam z nim porozmawiać.
- Gotowy? - spytałam, spoglądając mu w oczy.
- Pierścionek jest, ale odwagi nie ma - mruknął.
- Siva - zaczęłam pogodnie - ty i Nareesha to najwspanialsza para, jaką znam. Ona kocha cię prawie tak jak ty ją, bo nikt nie może kochać tak mocno, jak ty. Jeżeli się nie zgodzi, to własnoręcznie ją zatłukę, aż powie 'tak'.
Uśmiechnął się szeroko, a wtedy Jay przyszedł do nas.
- Nie pękaj - klepnął Irlandczyka w ramię. - Jeżeli jej nie poprosisz dziś o rękę, bo stchórzysz, to własnoręcznie cię zatłukę, aż wydusisz oświadczyny - zagroził.
Parsknęliśmy z Kaneswaran'em śmiechem, bo przed chwilą powiedziałam identycznie.
- Spytam ją, nawet jeśli miałbym wyjść na idiotę - postanowił Seev. 
- I to mi się podoba - stwierdziłam, uśmiechając się do niego ciepło.
Usłyszeliśmy krzyk dochodzący z mieszkania, więc przerwaliśmy rozmowę i weszliśmy do środka.
- Daj mi spokój - Nathan zrzucił z ramienia rękę Max'a.
- Nie wyjdziesz dzisiaj, rozumiesz? Znowu usidlisz jakieś dziewczyny, a wiesz, że to nam wcale nie pomaga - George spokojnie mu tłumaczył.
- Ha, boisz się o swoją reputację? - ton głosu Sykes'a był co najmniej groźny. - Trudno, najwyżej odejdę z zespołu.
- Nie mówisz tego poważnie...
- Może poważnie, może nie - Nathan wyraźnie dobrze się bawił. - A teraz puścisz mnie w końcu?
Poczułam się odpowiedzialna za Młodego, więc podeszłam do nich.
- Nath, nie możesz zostać? Jesteśmy tu wszyscy, miałam nadzieję, że...
- Jesteś ostatnią osobą, której bym teraz posłuchał - wycedził, patrząc mi prosto w oczy.
Tak, jakby sztylet rozdzierał moje serce na dwie połowy. Jakby tona kamieni wysypała się na mnie. Jakbym została przypalana żywym ogniem. Tak się wtedy poczułam.
Ścisnęłam szczęki tak mocno, że aż mnie zabolały. Max z przestrachem patrzył na naszą dwójkę, a reszta milczała. Atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić nożem.
- Max, puść go - powiedziałam, siląc się na oschły ton. - Panicz Sykes ma ochotę zrobić z siebie ofiarę na oczach mediów, więc tak będzie.
- Na oczach mediów, mówisz? - podjął Sykes i uniósł brew. - Myślałem, że to twoja specjalność.
- Uczyłam się do ciebie - oświadczyłam.
Dopiero teraz poczułam, że pachnie od niego alkoholem. Nie mogłam uwierzyć. Nathan. Mój Nathan. Baby Nath, jako arogancki, egoistyczny alkoholik.
- Skończysz? Spieszy mi się - odezwał się tak, że bitwę mogłabym uznać za wygraną.
- Oczywiście. 
- Nie zapomnij tylko o środkach ostrożności i nie przesadzaj z alkoholem. Nikt nie będzie cię szukał - Jay próbował mi pomóc.
Nathan z zacięciem na twarzy mnie odepchnął, choć w rzeczywistości zrobił to bardzo lekko i prawie bezboleśnie. Gdybym nie była na niego zła pomyślałabym, że próbował mnie nawet ochronić.
Trzasnął drzwiami tak mocno, że ulubiona paprotka Sivy spadła ze stojaka.

Oparłam głowę na ramieniu Max'a, a on przygarnął mnie do siebie opiekuńczo.
- Proszę cię, nie martw się o niego - szepnął, żeby nie przeszkadzać innym w oglądaniu filmu.
- Co się z nim stało?
- Nie mam pojęcia. Jest taki od kilku dni, ale dziś przeszedł samego siebie. Ciągle podrywa jakieś panny. Dobrze, że nie przyprowadza ich tutaj - wyjaśnił.
- Więc gdzie?
- Wynajął gdzieś mieszkanie. Jestem na etapie lokalizacji - powiedział.
- Chcesz go tam odwiedzić?
- Chcę zabrać mu klucze i pojechać bez zaproszenia.
- Gdybyś znalazł to mieszkanie, to...
- Nie, Fran. Sam tam pojadę, albo wezmę Tom'a - zakomunikował tonem, który świadczył o nieprzejednaniu. - Ponadto, Nathan pokłócił się z Martinem. Całkiem ostro.
- Tego brakowało - mruknęłam.
Sykes w roli czarnej owcy? To zupełnie do siebie nie pasowało. Czułam się odpowiedzialna za tego gówniarza! Chciałam rozwiązać zagadkę mrocznego i, trzeba przyznać, wyjątkowo głupiego Nathan'a.
Tom usłyszał, o czym gadaliśmy. Wstał, zastopował film.
- Pokażmy wszystkim, że dobrze się bawimy - klasnął w ręce. - Zrobimy zdjęcie, napiszemy coś na twitter'ze...
- Martin kazał nam bardziej udzielać się na twitter'ze - wyjaśnił Siva.
Usiedliśmy na tylko jednej kanapie, co graniczyło z cudem. W końcu się zmieściliśmy. Tom włączył samowyzwalacz i rzucił się na kolana osobom siedzącym.
Rozbłysnął flesz, więc Parker szybko podbiegł do telefonu, wystukał coś i wysłał.
- Załatwione, możemy oglądać dalej!
Potem znów zgasło światło. Umiejscowiłam się na małej kanapie, gdzie byliśmy tylko ja i Max. 
Wydarzenie z Nathan'em zupełnie mną wstrząsnęło. Zapomniałam nawet wspomnieć, że Jay przedstawił nam swoją dziewczynę.
Przyjaciółka Kelsey. Kelsey Ann.
Obydwie blondynki, obydwie tak samo uwielbiałam... Wyczuliście ironię?
Szkoda mi było Jay'a. Szkoda mi było samej siebie, bo gdy widziałam, jak ją przytula w trakcie filmu, aż zakuło mnie w sercu. Gdyby to się inaczej ułożyło, mogłabym być na jej miejscu.
- Fran!
- Co? - spytałam w lekkim amoku.
- Co teraz oglądamy? - Jay kucał przy pudełku z filmami.
- Może "Avatar"? - rzuciłam.
Uśmiechnął się do mnie szeroko, co spotęgowało moje uczucie żalu.
- Nie, tylko nie te niebieskie paszczury - Kelsey Ann podskoczyła na kanapie.
Jay westchnął głęboko i zaczął wertować pudełko od początku.

Ostatnim filmem był "Titanic". Zaczęłam wymieniać porozumiewawcze spojrzenia z Jay'em i Sivą. Irlandczyk wtedy szybko odwracał głowę i udawał, że jest bardzo zainteresowany filmem.
Titanic opadał już na dno, gdy Seev powstał. Zatrzymał film.
- No co robisz? Jeszcze się nie skończyło - oburzyła się dziewczyna Tom'a.
- Właśnie - poparła ją ta druga.
- Cicho - syknął Jay.
Wredne, ale ucieszyłam się, gdy je uciszył.
- Chciałbym coś powiedzieć - zaczął Kaneswaran.
- Domyśliliśmy się - chrząknął Max, a ja posłałam mu karcące spojrzenie.
- Strasznie długo mi to zajęło...
- Zgadzam się - wtrącił Jay.
- Dacie mi powiedzieć? Denerwuję się trochę! - Siva tupnął nogą jak małe dziecko.
- No, już. Mów - pospieszyłam go.
- Więc, chcę...
Trzasnęły drzwi, a z ciemności korytarza wyłoniła się głowa Nathan'a.
- Jasne - mruknął Siva, któremu powoli odchodziły siły. 
Jay wstał i położył dłonie na ramionach Irlandczyka, dodając mu odwagi. Ja ruszyłam się i chcąc, nie chcąc, zaprowadziłam Nath'a i kazałam mu usiąść obok mnie. 
- Ale...
- Cicho - warknęłam.
- Od pięciu lat spotykam się z pewną kobietą, która tu siedzi - zaczął Siva. - Nareesha jest dla mnie najważniejsza. Jak to ktoś powiedział - tutaj zerknął na mnie - może i nie kocha mnie tak, jak ja kocham ją. Ale to dlatego, że nikt nie pokocha nikogo mocniej, niż ja Ree. I stąd bierze się moje pytanie...
Ree instynktownie złapała się za serce, wlepiając oczy w chłopaka, klękającego przed nią.
- Wyjdziesz za mnie, Kochanie?
Wszyscy wstrzymaliśmy oddechy, czekając na jej odpowiedź.
- Jeżeli nie, to zrozumiem.
- Jak mogłeś pomyśleć, że się nie zgodzę? - spytała cicho, również przed nim klękając. - Oczywiście, że za ciebie wyjdę!
Kiedy my zaczęliśmy klaskać, Siva założył Ree pierścionek na palec. Potem mocno się przytulili i pocałowali.
Wtedy zauważyłam, że Max zadzwonił do kogoś.
- Andy? Zbierz chłopaków! - zawołał Max.
I zaczął relacjonować to, co przed chwilą się wydarzyło.
Jay już ściskał Ree i czegoś jej życzył, więc szybko wcisnęłam się za nim. Kiedy przytulałam Sivę, i naturalnie podniósł mnie nad podłogę, zerknęłam na miejsce, gdzie siedzieliśmy. Nathan'a już nie było.

Witajcie!
Jak obiecałam Pameli, oto rozdział numer dziewiętnaście.
Trochę tutaj zbuntowanego Nath'a, dziwna zazdrość o Kelsey Ann, poważna decyzja Sivy i Nareeshy, a także przyjaźń Franki i Ree. Dokładając do tego jeszcze odrobinę zboczoną rozmowę telefoniczą, wychodzi nudnawy rozdział w moim stylu.
Kochani Moi! Ostatnio mamy jakiś zastój z komentarzami, co?

11 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ.

Będzie jedenaście, bo nie lubię parzystych liczb.
W ankiecie wygrał James/Loczek/Curly/Bird! Nie wiem, jak się do tego ustosunkuję, zobaczycie w kolejnych rozdziałach. Można powiedzieć, że zakończenie będzie całkiem zaskakujące. Zostały mi dwa rozdziały do napisania, życzcie mi weny!
Więc, ten teges... Może skomentujcie, a ja wracam do słuchania Little Mix, na które mam jakąś cholerną fazę. Żałosne.
Trzymajcie się w tą burą pogodę!