niedziela, 3 lutego 2013

Rozdział dziewiętnasty


Zaraz po wejściu do mieszkania, do moich nozdrzy dostała się mocna woń smażonego mięsa. "Nareesha w domu" - pomyślałam uradowana.
- Dzień dobry! - zawołałam, zdejmując kurtkę.
- Mam nadzieję, że się nie obrazisz. Postanowiłam ugotować obiad, bo strasznie burczało mi w brzuchu - odkrzyknęła.
- Czy się obrażę? Chyba będę całować się po rękach.
Robiłam dobrą minę do złej gry. Wszystko zwaliło mi się na głowę.
Uświadomiłam sobie, jak głupio się zachowałam. Po co mi ten związek z Joel'em? Właśnie wyjechał i nie będę go widzieć przez miesiąc. Musi to wyglądać sztucznie, skoro Nathan zareagował tak, a nie inaczej nawet na plotki.
- Narzekałam na twojego psa, ale pusto tu bez niego - usłyszałam z kuchni.
Och, świetnie. Będę musiała jeszcze prosić Nath'a o zwrot psa.
- Chyba dobrze, że Sykes wreszcie poczuł się za niego odpowiedzialny - odpowiedziałam, wchodząc do kuchni. - Do tej pory, jego opieka nad Gerardem ograniczała się do spacerów raz na tydzień i dawaniu pieniędzy na jedzenie.
- Uu, powiało chłodem - oparła się o szafki. - Powinnam o czymś wiedzieć?
- Powinnaś wiedzieć o wielu rzeczach - westchnęłam i padłam na krzesło. - Jestem z Joel'em.
Jej oczy zrobiły się wielkości ciastek oreo, a usta szeroko rozchyliły. Poczekałam trzy sekundy, kiedy to klasnęła w dłonie i rzuciła się na mnie.
- To fantastycznie! Oczywiście, nie żebym była zachwycona faktem, że dowiaduję się dopiero teraz... No ale! Wow! Od kiedy? Jak? - prawie piszczała z zachwytu.
- Nathan jest na mnie wściekły, Joel właśnie wyjechał do Ameryki, a mnie już od tego głowa boli - dodałam, ignorując jej pytania.
Ree cofnęła się szybko do patelni, bo tłuszcz zaczął rozpryskiwać się po całej kuchni.
- Nathan jest na ciebie wściekły? - powtórzyła.
- Tak. Nie wiem, czemu. Pewnie uważa mnie za hipokrytkę, bo spotykam się z Peat'em dla mediów.
- A naprawdę spotykasz się z nim, bo...?
Uniosłam brwi z zaskoczeniem. Czemu wcześniej nie zadałam sobie tego pytania?
- Bo - zaczęłam, przedłużając samogłoskę - spodobał mi się.
Ree wypuściła łyżkę z rąk, w trakcie mieszania. 
- Co?! Nie wierzę! Nareszcie to się stało! Moje modlitwy zostały wysłuchane - uniosła teatralnie ręce do nieba.
- Daj spokój - mruknęłam z zażenowaniem.
- Słuchaj mnie - znów klasnęła w ręce. - Jesteś z facetem tydzień po poznaniu. Czy to nie wspaniałe? Musiał wpaść tak samo, jak ty! A to oznacza szansę na spokojne i szczęśliwe życie - mówiła. - A jeśli ty będziesz szczęśliwa, to ja też.
- A wiesz, że chyba nawet jestem? - uśmiechnęłam się, wyjmując talerze z szafki.
- Jestem spełniona - odetchnęła. - Ale powiedz, całowaliście się już?
Odwróciłam się w stronę stołu, co idealnie zamaskowało uśmiech na mojej twarzy. Przełknęłam ślinę i wypowiedziałam, najbardziej opanowanym tonem głosu na jaki było mnie stać:
- Nie tylko.
- Dobra, w tej chwili żałuję swojej ciekawości - stwierdziła.
Wiedziałam, że długo nie wytrzyma, więc czekałam na wybuch. Mięso w ciszy wylądowało na moim i jej talerzu. Zaczynałam kroić swój kawałek, gdy...
- Kiedy? Gdzie? Jak było? Kto zaczął? - wyrzuciła z siebie takim głosem, jakby od tego zależało jej życie.
Zaśmiałam się do siebie, myśląc, od czego zacząć.

Południe wypełniłam sobie pracą. Martin załatwił mi urlop przez ten tydzień, więc nigdzie nie musiałam się spieszyć. Chciałam jednak skończyć projekt dla pana Barney'a. Gdy to zrobiłam, zadzwonił telefon.
- Słucham?
- Obiecałem - usłyszałam w słuchawce.
Uśmiech rozjaśnił moją twarz i nawet Ree, aktualnie korzystająca z laptopa, zauważyła tą zmianę.
- Cieszę się, że dotrzymujesz obietnicy.
- Nie przeszkadzam ci? - spytał.
- Nie, nie robię nic konkretnego - westchnęłam. - A co się teraz z tobą dzieje?
- Dopiero co trafiliśmy do hotelu. Wziąłem prysznic i zadzwoniłem do ciebie.
Mimowolnie uśmiechnęłam się, jak na zboczeńca przystało. Skorzystałam z okazji, że Nareesha poszła zrobić sobie coś do picia, i powiedziałam:
- Czyli jesteś teraz w samym ręczniku?
Zaśmiał się prosto do słuchawki, a mój szczerz pogłębił się jeszcze bardziej.
- Może - odpowiedział seksownym głosem. - Jakie ma to dla ciebie znaczenie?
- Ogromne.
- Więc mogę go zdjąć - mruknął cicho.
Wypuściłam powietrze, jednocześnie parskając śmiechem.
- Wolę nie ryzykować, że jakaś nienormalna fanka cię przyłapie nago - stwierdziłam, zadowolona ze złagodzenia tematu.
- Chcesz coś do picia? - zawołała Nareesha z kuchni.
- Weźmiesz mi sok? - odkrzyknęłam, lekko zasłaniając telefon ręką.
- Z kim jesteś? - ton głosu Joel'a wydawał się rozbawiony.
- Z Ree. Wprowadziła się na parę dni - odparłam spokojnie.
- Nie powinna mieszkać z Sivą? 
- To tajemnica, ale chyba niedługo razem zamieszkają - ściszyłam ton głosu, żeby moja przyjaciółka nie podsłuchała.
- Zaręczyny? - zapytał, czytając mi w myślach.
- Właśnie. I to szybciej, niż sobie wyobrażasz - oznajmiłam. - Dzisiaj.
- No nie! I mnie przy tym nie będzie - jęknął. - Romantyczna restauracja, serenada pod oknem? Jak to zrobi?
- Dzisiaj chłopcy zaprosili nas na seans filmowy u nich, no i...
- No nie! I znowu mnie nie będzie - powtórzył z żalem w głosie.
Zaśmiałam się.
- Ja też nie wiem, po co wyjeżdżaliście - zażartowałam.
- Rozumiem, że tęsknisz, ale nie rób mi wyrzutów - oświadczył, przekomarzając się ze mną. - Kupię ci pamiątkę.
- Miniaturkę Statuy Wolności? - ożywiłam się. 
- Myślałem o czymś bardziej interesującym - zaśmiał się.
- Ale ja zawsze chciałam mieć miniaturkę Statuy Wolności!
Ree szturchnęła mnie i dopiero teraz zauważyłam, że przyniosła mi sok. Tak naprawdę wiedziałam, że ciekawość paliła ją od środka i czym prędzej chciała dowiedzieć się z kim i o czym rozmawiam.
- Muszę się ubrać i idę na próbę - bąknął. - Uważaj na siebie, i przekaż gratulacje Sivie, jeśli się uda!
- Załatwione. Powodzenia na próbie - zakomunikowałam.
- Nie dziękuję!
Potem usłyszałam sygnał oznaczający zakończone połączenie.
Odłożyłam telefon obok swojego laptopa i podniosłam szklankę z sokiem. Przez cały czas czułam na sobie świdrujące spojrzenie McCaffrey.
- No i? To był Joel? - spytała w końcu.
- A i owszem - potwierdziłam, kładąc sobie laptopa na kolanach. - Wylądowali, są w hotelu i zaraz mają próbę - dodałam, unikając kolejnych pytań na ten temat.
Weszłam w link o ciekawym tytule: "Miłość kwitnie?".
Jak się spodziewałam, zobaczyłam zdjęcie z lotniska, gdzie żegnałam się z Lawson. Największe zdjęcie przedstawiało mnie z moim chłopakiem.
- Ładnie wyszłaś - Ree wyszczerzyła się.
- Ma się ten styl - potrząsnęłam włosami niczym aktorki z reklam szamponów.
"Jeszcze niedawno donosiliśmy o spotkaniach Joel'a Peat'a (22l.) oraz Francessy Orchard (22l.) w Londynie. Zdjęcia z dzisiaj tylko potwierdzają ich uczucie! Związek tej dwójki muzyków rozwija się w najlepsze! Rano na lotnisku przed odlotem Lawson do Ameryki para bardzo czule się pożegnała. Zaobserwowano również, że Fran ma dobre kontakty także z resztą zespołu! Do zbiorowego pożegnania przyłączyli się również chłopcy z zespołu The Wanted. I tak największym szokiem okazała się zażyłość między Joel'em i Fran. Jak długo ukrywają związek? Czy są ze sobą naprawdę, czy tylko udają dla mediów? Mamy nadzieję, że ktoś w końcu nam to wytłumaczy."
Wpatrywałam się przez chwilę w tekst, nie mrugając. Ree czytała ze mną, ale naturalnie, zajęło jej to dłużej niż mi. Odchyliła się do tyłu.
- Przynajmniej wiek napisali dobry - skomentowała wreszcie. - Zobacz komentarze!
Zjechałam na dół strony. Komentarzy było prawie tysiąc.
" Fran i Joel?! Miałam nadzieję, że ona będzie z kimś z The Wanted... Frathan najbardziej mi pasował. Ale cieszę się ich szczęściem."
" Fray!!! "
" Kurde! To świetnie, że Joel znalazł tak fajną dziewczynę! Zawsze chciałam, żeby był z kimś takim, jak ona. To cudowna para! Spójrzcie tylko, jak słodko razem wyglądają! Froel/Joan!!"
" Tak, cudownie. Niech Fran zabiera The Wanted i Lawson. Kim ona jest, żeby wykorzystywać tak ich sławę?! Nigdy jej nie lubiłam. Pewnie jak tylko zrobi się bardziej sławna, zostawi ich i tyle z tego będzie. Przejrzyjcie na oczy, dzieciaki."
- Nie przejmuj się tym, większość jest pozytywnych - Nareesha pogłaskała mnie po ramieniu. - Ja też miałam ciężko na początku. Ale potem wszyscy mnie zaakceptowali. Niewiele dziewczyn cię hejtuje.
- Bardziej mnie zastanawiają te nazwy. Frathan, Fray? - zaśmiałam się dla odreagowania. - Już Jaycessa byłoby lepsze.
- A co ja mam powiedzieć na Siveeshę? - podjęła.
- Cieszę się, że zamieszkałaś tutaj - uderzyłam ją lekko głową w głowę.

Kiedy wieczorem wpadłyśmy do chłopaków, prawie natychmiast zabrałam Sivę na taras. Trochę wiało, ale musiałam z nim porozmawiać.
- Gotowy? - spytałam, spoglądając mu w oczy.
- Pierścionek jest, ale odwagi nie ma - mruknął.
- Siva - zaczęłam pogodnie - ty i Nareesha to najwspanialsza para, jaką znam. Ona kocha cię prawie tak jak ty ją, bo nikt nie może kochać tak mocno, jak ty. Jeżeli się nie zgodzi, to własnoręcznie ją zatłukę, aż powie 'tak'.
Uśmiechnął się szeroko, a wtedy Jay przyszedł do nas.
- Nie pękaj - klepnął Irlandczyka w ramię. - Jeżeli jej nie poprosisz dziś o rękę, bo stchórzysz, to własnoręcznie cię zatłukę, aż wydusisz oświadczyny - zagroził.
Parsknęliśmy z Kaneswaran'em śmiechem, bo przed chwilą powiedziałam identycznie.
- Spytam ją, nawet jeśli miałbym wyjść na idiotę - postanowił Seev. 
- I to mi się podoba - stwierdziłam, uśmiechając się do niego ciepło.
Usłyszeliśmy krzyk dochodzący z mieszkania, więc przerwaliśmy rozmowę i weszliśmy do środka.
- Daj mi spokój - Nathan zrzucił z ramienia rękę Max'a.
- Nie wyjdziesz dzisiaj, rozumiesz? Znowu usidlisz jakieś dziewczyny, a wiesz, że to nam wcale nie pomaga - George spokojnie mu tłumaczył.
- Ha, boisz się o swoją reputację? - ton głosu Sykes'a był co najmniej groźny. - Trudno, najwyżej odejdę z zespołu.
- Nie mówisz tego poważnie...
- Może poważnie, może nie - Nathan wyraźnie dobrze się bawił. - A teraz puścisz mnie w końcu?
Poczułam się odpowiedzialna za Młodego, więc podeszłam do nich.
- Nath, nie możesz zostać? Jesteśmy tu wszyscy, miałam nadzieję, że...
- Jesteś ostatnią osobą, której bym teraz posłuchał - wycedził, patrząc mi prosto w oczy.
Tak, jakby sztylet rozdzierał moje serce na dwie połowy. Jakby tona kamieni wysypała się na mnie. Jakbym została przypalana żywym ogniem. Tak się wtedy poczułam.
Ścisnęłam szczęki tak mocno, że aż mnie zabolały. Max z przestrachem patrzył na naszą dwójkę, a reszta milczała. Atmosfera była tak gęsta, że można by ją kroić nożem.
- Max, puść go - powiedziałam, siląc się na oschły ton. - Panicz Sykes ma ochotę zrobić z siebie ofiarę na oczach mediów, więc tak będzie.
- Na oczach mediów, mówisz? - podjął Sykes i uniósł brew. - Myślałem, że to twoja specjalność.
- Uczyłam się do ciebie - oświadczyłam.
Dopiero teraz poczułam, że pachnie od niego alkoholem. Nie mogłam uwierzyć. Nathan. Mój Nathan. Baby Nath, jako arogancki, egoistyczny alkoholik.
- Skończysz? Spieszy mi się - odezwał się tak, że bitwę mogłabym uznać za wygraną.
- Oczywiście. 
- Nie zapomnij tylko o środkach ostrożności i nie przesadzaj z alkoholem. Nikt nie będzie cię szukał - Jay próbował mi pomóc.
Nathan z zacięciem na twarzy mnie odepchnął, choć w rzeczywistości zrobił to bardzo lekko i prawie bezboleśnie. Gdybym nie była na niego zła pomyślałabym, że próbował mnie nawet ochronić.
Trzasnął drzwiami tak mocno, że ulubiona paprotka Sivy spadła ze stojaka.

Oparłam głowę na ramieniu Max'a, a on przygarnął mnie do siebie opiekuńczo.
- Proszę cię, nie martw się o niego - szepnął, żeby nie przeszkadzać innym w oglądaniu filmu.
- Co się z nim stało?
- Nie mam pojęcia. Jest taki od kilku dni, ale dziś przeszedł samego siebie. Ciągle podrywa jakieś panny. Dobrze, że nie przyprowadza ich tutaj - wyjaśnił.
- Więc gdzie?
- Wynajął gdzieś mieszkanie. Jestem na etapie lokalizacji - powiedział.
- Chcesz go tam odwiedzić?
- Chcę zabrać mu klucze i pojechać bez zaproszenia.
- Gdybyś znalazł to mieszkanie, to...
- Nie, Fran. Sam tam pojadę, albo wezmę Tom'a - zakomunikował tonem, który świadczył o nieprzejednaniu. - Ponadto, Nathan pokłócił się z Martinem. Całkiem ostro.
- Tego brakowało - mruknęłam.
Sykes w roli czarnej owcy? To zupełnie do siebie nie pasowało. Czułam się odpowiedzialna za tego gówniarza! Chciałam rozwiązać zagadkę mrocznego i, trzeba przyznać, wyjątkowo głupiego Nathan'a.
Tom usłyszał, o czym gadaliśmy. Wstał, zastopował film.
- Pokażmy wszystkim, że dobrze się bawimy - klasnął w ręce. - Zrobimy zdjęcie, napiszemy coś na twitter'ze...
- Martin kazał nam bardziej udzielać się na twitter'ze - wyjaśnił Siva.
Usiedliśmy na tylko jednej kanapie, co graniczyło z cudem. W końcu się zmieściliśmy. Tom włączył samowyzwalacz i rzucił się na kolana osobom siedzącym.
Rozbłysnął flesz, więc Parker szybko podbiegł do telefonu, wystukał coś i wysłał.
- Załatwione, możemy oglądać dalej!
Potem znów zgasło światło. Umiejscowiłam się na małej kanapie, gdzie byliśmy tylko ja i Max. 
Wydarzenie z Nathan'em zupełnie mną wstrząsnęło. Zapomniałam nawet wspomnieć, że Jay przedstawił nam swoją dziewczynę.
Przyjaciółka Kelsey. Kelsey Ann.
Obydwie blondynki, obydwie tak samo uwielbiałam... Wyczuliście ironię?
Szkoda mi było Jay'a. Szkoda mi było samej siebie, bo gdy widziałam, jak ją przytula w trakcie filmu, aż zakuło mnie w sercu. Gdyby to się inaczej ułożyło, mogłabym być na jej miejscu.
- Fran!
- Co? - spytałam w lekkim amoku.
- Co teraz oglądamy? - Jay kucał przy pudełku z filmami.
- Może "Avatar"? - rzuciłam.
Uśmiechnął się do mnie szeroko, co spotęgowało moje uczucie żalu.
- Nie, tylko nie te niebieskie paszczury - Kelsey Ann podskoczyła na kanapie.
Jay westchnął głęboko i zaczął wertować pudełko od początku.

Ostatnim filmem był "Titanic". Zaczęłam wymieniać porozumiewawcze spojrzenia z Jay'em i Sivą. Irlandczyk wtedy szybko odwracał głowę i udawał, że jest bardzo zainteresowany filmem.
Titanic opadał już na dno, gdy Seev powstał. Zatrzymał film.
- No co robisz? Jeszcze się nie skończyło - oburzyła się dziewczyna Tom'a.
- Właśnie - poparła ją ta druga.
- Cicho - syknął Jay.
Wredne, ale ucieszyłam się, gdy je uciszył.
- Chciałbym coś powiedzieć - zaczął Kaneswaran.
- Domyśliliśmy się - chrząknął Max, a ja posłałam mu karcące spojrzenie.
- Strasznie długo mi to zajęło...
- Zgadzam się - wtrącił Jay.
- Dacie mi powiedzieć? Denerwuję się trochę! - Siva tupnął nogą jak małe dziecko.
- No, już. Mów - pospieszyłam go.
- Więc, chcę...
Trzasnęły drzwi, a z ciemności korytarza wyłoniła się głowa Nathan'a.
- Jasne - mruknął Siva, któremu powoli odchodziły siły. 
Jay wstał i położył dłonie na ramionach Irlandczyka, dodając mu odwagi. Ja ruszyłam się i chcąc, nie chcąc, zaprowadziłam Nath'a i kazałam mu usiąść obok mnie. 
- Ale...
- Cicho - warknęłam.
- Od pięciu lat spotykam się z pewną kobietą, która tu siedzi - zaczął Siva. - Nareesha jest dla mnie najważniejsza. Jak to ktoś powiedział - tutaj zerknął na mnie - może i nie kocha mnie tak, jak ja kocham ją. Ale to dlatego, że nikt nie pokocha nikogo mocniej, niż ja Ree. I stąd bierze się moje pytanie...
Ree instynktownie złapała się za serce, wlepiając oczy w chłopaka, klękającego przed nią.
- Wyjdziesz za mnie, Kochanie?
Wszyscy wstrzymaliśmy oddechy, czekając na jej odpowiedź.
- Jeżeli nie, to zrozumiem.
- Jak mogłeś pomyśleć, że się nie zgodzę? - spytała cicho, również przed nim klękając. - Oczywiście, że za ciebie wyjdę!
Kiedy my zaczęliśmy klaskać, Siva założył Ree pierścionek na palec. Potem mocno się przytulili i pocałowali.
Wtedy zauważyłam, że Max zadzwonił do kogoś.
- Andy? Zbierz chłopaków! - zawołał Max.
I zaczął relacjonować to, co przed chwilą się wydarzyło.
Jay już ściskał Ree i czegoś jej życzył, więc szybko wcisnęłam się za nim. Kiedy przytulałam Sivę, i naturalnie podniósł mnie nad podłogę, zerknęłam na miejsce, gdzie siedzieliśmy. Nathan'a już nie było.

Witajcie!
Jak obiecałam Pameli, oto rozdział numer dziewiętnaście.
Trochę tutaj zbuntowanego Nath'a, dziwna zazdrość o Kelsey Ann, poważna decyzja Sivy i Nareeshy, a także przyjaźń Franki i Ree. Dokładając do tego jeszcze odrobinę zboczoną rozmowę telefoniczą, wychodzi nudnawy rozdział w moim stylu.
Kochani Moi! Ostatnio mamy jakiś zastój z komentarzami, co?

11 KOMENTARZY = NOWY ROZDZIAŁ.

Będzie jedenaście, bo nie lubię parzystych liczb.
W ankiecie wygrał James/Loczek/Curly/Bird! Nie wiem, jak się do tego ustosunkuję, zobaczycie w kolejnych rozdziałach. Można powiedzieć, że zakończenie będzie całkiem zaskakujące. Zostały mi dwa rozdziały do napisania, życzcie mi weny!
Więc, ten teges... Może skomentujcie, a ja wracam do słuchania Little Mix, na które mam jakąś cholerną fazę. Żałosne.
Trzymajcie się w tą burą pogodę!




13 komentarzy:

  1. Hm... No więc obiecałaś i dodałaś i jestem z tego powodu niebywale szczęśliwa!
    Hah. Co by tu napisać.
    Zboczona rozmowa - mmm i like it!
    Nathan ty debilu! Wiem, że on ją kocha, ona czuje coś do Jay'a i zauroczenie do Joela... Ech... Aż mi się gadać o tym nie chce. Trudna sytuacja.. :/
    Jay jest słodki i nawet dobrze, że wygrał ;)
    Ree i Seev to kochana para, choć wolę Toma i Kelsey, to i tak twierdzę, że są baardzo słodcy.
    Co by tu jeszcze... Joel, no prostu ja go kocham. Nie wiem czemu, ale chce by ona było z nim, Jay'em i Nathem na raz, choć to fizycznie i psychicznie niemożliwe... Więc... Czekam na ciąg dalszy, bo trochę się rozpisałam.
    Weny :*
    ps dzięki, ze dla mnie dodałaś ^_^

    OdpowiedzUsuń
  2. świetnie
    i like it :)
    zamierzam zostać na dłużej
    rewelacyjnie piszesz
    czekam na next :}
    życzę weny

    Zapraszam na rozdział I opowiadania HEART ATTACK - o One Direction;
    http://imaginy1direction.blogspot.com/2013/02/heart-attack-cz1.html

    OdpowiedzUsuń
  3. Nominowałam cię do The Versatile Blogger Award ;D
    http://przygoda-z-thewanted.blogspot.com/2013/02/the-versatile-blogger-award.html

    OdpowiedzUsuń
  4. genialny rozdział ;)
    jak zawsze.
    jestem twoją wierną czytelniczką ;)
    moim zdaniem Fran powinna być z Nathanem ;/
    i moja intuicja mówi mi, że zakończenie totalnie nas zaskoczy ;)
    Weny i do następnego ;)

    OdpowiedzUsuń
  5. Ojeju świetny rozdział:)
    Czekam na nn:**

    OdpowiedzUsuń
  6. uhu, Sykes jaka złość ; oo
    hahahaha, wspaniałe zboczona rozmowa. :D
    przepraszam, że ostatnio nie komentowałam, ale już nie wyrabiam.
    + nominowałam cię/

    OdpowiedzUsuń
  7. Super rozdział,jak zwykle;P No więc bardzo ciekawajestem tych dwóch ostatnich rozdziałów,Fray,zbuntowanego Nath'a.No,więc weny;*

    OdpowiedzUsuń
  8. Nominowałam cię ;)
    http://opowiadanie-o-the-wanted.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  9. świetny :D
    ~P.

    OdpowiedzUsuń
  10. Haha, nie wiesz, jak mnie rozdział ucieszył :D
    Przeczytałam wcześniej, ale na telefonie, a nie chciałam znowu zostawiać dziwacznego komentarza, więc się wstrzymałam z recenzją.
    A więc... Cudo, oczywiście. Muszę przyznać, że mimo iż Fran dopadła nostalgia, że Jay przyprowadził na wieczór filmów swoją dziewczynę, to jakoś tak... wydaje mi się, jakby to uczucie się wypaliło. I choć przyznała, że jest szczęśliwa z Joelem, to nie jest do końca pewna, czy to jest to. Może wszystko sobie wmawia? Sykes oczywiście jest zazdrosny, co widać gołym okiem również w tym rozdziale. Może to właśnie z nim skończy Fran (mimo iż twierdzisz, że jest dla niej za młody, ale... miłość lat nie liczy :P)? W każdym razie mnie wszystko zadowoli. Pamiętam jeszcze czasy, w której do puli potencjalnych kandydatów dorzucałam jeszcze Maxa, ale po scenie w namiocie jeden kandydat odszedł w zapomnienie. Znowu jakieś dygresje, ech... Zgubiłam wątek. Po prostu za bardzo się podekscytowałam. Chciałam napisać, że zadowoli mnie naprawdę wszystko (chyba że zaskoczenie będzie polegać na tym, że Fran skończy z Sivą, ale to niedorzeczne, bo jest dla niej jak brat). Fray (Jaycessa) czy Froel albo Frathan... Ufam Ci :)
    I na koniec wisienka na torcie... Siva i Nareesha. Uwielbiam sposób, w jaki ich wykreowałaś (w rzeczywistości też ich uwielbiam), a oświadczyny były świetnie przemyślane i zrealizowane. Nie mogę przestać się szczerzyć.
    Czekam na więcej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy mój komentarz może liczyć się jako 11? :P

      Usuń
  11. Twój blog jest świetny, kocham każdy rozdział który dodasz <3 i szkoda, że się zbilżasz do końca :(
    btw. nominowałam Cię ;) http://wearetheonestomakeachange.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  12. Oswiadczyny Sivy byly przezabawne;D Ciagle ktos mu przeszkadzal, jak czytalam to pomyslalam sobie: czy to nielekkka przesada?;)
    Jay hm.... ja to bym wybrala "Avatara", do "Titanica" mam uraze. Jak ostatnio go ogladalam ze starszym bratem to poplakal sie jak Jack umieral;( To bylo takie epickie:p
    Co do rozdzialu to bardzo mi sie podobal xd Lubie, gdy duzo sie dzieje. Wtedy mam pewnosc, ze z checia wroce do czytania kolejnego rozdzialu:) A no wlasnie, mam nadzieje, ze szybko dodasz nexta, bo to bylo swietne;)

    PS. Mnie faza na Little Mix napadla jakies cztery miesiace temu i nie przechodzi. Moze dlatego zaczelam pisac o nich opowiadanie xd

    Pozdrawiam!;*

    OdpowiedzUsuń