Tak, dobrze się domyślacie. Nadal wieje i jest zimno.
Wiedziałam, że w domu The Wanted nie może być nudno. Spałam sobie spokojnie w pokoju Max'a, który poszedł spać z Nathan'em, aż nagle poczułam drażniący moje nozdrza zapach spalonego jedzenia.
Natychmiast pobiegłam na dół, do kuchni, co wyszło mi wyjątkowo niezdarnie za sprawą mojego niedospania. Na patelni paliły się naleśniki, a przy stoliku siedział śpiący Nathan. W tym samym momencie do pomieszczenia wpadł James, który złapał patelnię za rączkę i wsadził ją do zlewu, a ja odkręciłam wodę. Narobiło się hałasu i dymu, dopiero wtedy obudził się Sykes.
Był na tyle kochany, że chciał zrobić takie duuże śniadanie na rano, ale nie wyspał się w nocy przez Max'a i zasnął podczas gotowania.
Gdy kuchnia została pod opieką Nareeshy, ja spokojnie poszłam na górę i wzięłam prysznic. Ubrałam się w czarne rurki, białą bokserkę, a na to założyłam gruby, zapinany kardigan sięgający mi do połowy ud. Na nogi wcisnęłam swoje ulubione granatowe trampki, które kupiłam przy pomocy Sivy w sierpniu. Włosy zostawiłam rozpuszczone, z tym że zrobiłam sobie przedziałek lekko po lewej stronie.
Pościeliłam łóżko, odsłoniłam rolety i uchyliłam okno. Ree jeszcze nie wołała na śniadanie, więc wzięłam z biurka laptop Max'a i zaczęłam sprawdzać najnowsze plotki.
Był artykuł o występie The Wanted na wczorajszej zbiórce pieniędzy. W jednym akapicie wspomniano o Nareeshy, Kelsey i przyjaciółce zespołu, Fran Orchard, znanej również jako Fancy. Ta ostatnia niedługo ukaże swój pierwszy singiel i wszyscy czekają na debiut gwiazdy, którą The Wanted tak bardzo promują.
Śmieszne.
Ze zgorszeniem obejrzałam również artykuł o randce Joel'a z Lawson. Uznano mnie za jego nową dziewczynę.
Zajefajnie.
Theodore ukrył twarz w dłoniach. Cierpliwie podszedł do Tom'a i zaczął mu coś zawzięcie tłumaczyć. Parker odwrócił się w stronę lustra weneckiego i zaczął go przedrzeźniać, doskonale wiedząc, że ktoś go teraz ogląda.
- Czy on nie może zabrać się do pracy? Czekam na swoją solówkę od pół godziny - zniecierpliwił się Nathan.
Westchnęłam, siadając do pianina. Sala, w której teraz byłam, roiła się od instrumentów. Max brzdąkał coś na basie, Jay wystukiwał rytm na perkusji, a Siva chodził po pokoju i esemesował. Nathan siadł na ławeczce obok mnie.
Zaczął wygrywać "Wlazł Kotek Na Płotek". Dodałam do tego swoją linię melodyczną i bawiliśmy się tak przez jakiś czas, póki Tom i Theo, nasz 'nauczyciel muzyki', nie weszli do pokoju.
- Sykes, pora na ciebie - mruknął ten starszy.
Nathan zatarł ręce i pobiegł przodem do nagrywalni. Theodore z mniejszym przekonaniem ruszył za nim.
- Nasza pierwsza wspólna piosenka, czujesz to? - Tom usiadł na miejscu Nathan'a.
- I teraz będę już sławna? - zmarszczyłam nos.
- Jeśli się uda... Ale najpierw musimy nagrać teledysk. Może być śmiesznie - szturchnął mnie w bok.
- Fran! Chcesz się przejść? - zapytał Max, prawie kładąc się na fortepianie.
- To pachnie jak podstęp, ale dobra - wstałam i ruszyłam za George'm.
Poprowadził mnie przez połowę korytarza, potem skręciliśmy w lewo, aż wreszcie doszliśmy do kolejnego lustra weneckiego. Zajrzałam przez nie do środka. Lawson.
- Czemu się nie skapnęłam? - spytałam samej siebie.
- Wchodzimy?
- Za moment. Daj popatrzeć! - zaśmiałam się.
Lubiłam obserwować ich podczas gry. Byli spokojni, skupieni i piękni na swój sposób. Lubiłam miny, które robili.
Max otworzył z impetem drzwi i krzyknął:
- Heyy Guys!
Tamci rzucili się na niego, a kiedy ich entuzjazm ostygł, postanowiłam również wejść.
- Hello! - zarzuciłam z nadmiernym akcentem wywiezionym z Manchesteru.
- Przyprowadziłeś swoją dziewczynę, jak miło! - zawołał Ryan, przybijając mi piątkę.
Max strzelił go lekko w twarz, a Andy roześmiał się głośno.
- A myślałam, że tylko idioci czytają tabloidy - westchnęłam teatralnie.
- To by się zgadzało - podsumował Adam, przyglądając się Ryan'owi.
- Ogłaszam wszem i wobec, że ona jest wolna, jeśli jesteście zainteresowani - powiedział Max, po czym kopnęłam go w kostkę. - Ja też - dodał, uśmiechając się jak na zboczeńca przystało.
- Rozumiem, że nie chcesz, bym wspomniała o pewnej dziewczynie, która spędza ci sen z powiek? - uniosłam brwi.
Upomniał mnie wzrokiem.
W tym momencie zadzwonił mój telefon.
- Wybaczcie - mruknęłam i wyszłam na korytarz.
- Słucham?
- Fran? - Megan.
- Czeeść! Gadałyśmy wczoraj. Coś się stało?
- Tak właściwie to... to tak. Biorę ślub!
- Nie strasz...
- Matt mi się oświadczył, rozumiesz?!
Oparłam się plecami o ścianę i ciężko oddychałam, żeby się nie roześmiać. W progu zobaczyłam Peat'a, który stał z rękami w kieszeniach i przyglądał mi się cierpliwie.
- Gratuluję! Kiedy nadejdzie ta katastrofa?
- Bardzo zabawne... Planujemy ślub dwudziestego trzeciego grudnia, tuż przed świętami.
- To całkiem... romantyczne. I oszczędne. Możecie wyprawić wigilię i wesele zarazem - zażartowałam.
- Muszę kończyć... Ale wiesz, że jesteś pierwszym gościem na liście? Moją świadkową zostanie zapewne siostra, mama mi nie przepuści... Jednak chciałabym, żebyś to była ty.
- Lepiej dla ciebie, żebym nie była - uśmiechnęłam się.
- Zacznij szukać osoby towarzyszącej! Paa.
- Byee - mruknęłam, rozłączając się.
Podniosłam wzrok na Joel'a. Uśmiechnął się leniwie.
- Jakiś problem? - spytałam, odczytując smsa od Nath'a.
Pokój numer trzynaście był wolny i czekał na mnie.
- Proszę - wręczył mi kawałek jakiejś kartki. - Ale nie odczytuj przy mnie, już znikam!
I cofnął się do chłopaków.
Gdy pędziłam w stronę trzynastki, rozwinęłam skrawek i zobaczyłam rząd cyferek, a pod spodem imię 'Joel' i prośbę o napisanie.
Załatwione - pomyślałam, uśmiechając się szeroko.
Czułam się obserwowana przez prawie cały czas, gdy śpiewałam. Nawet nie wiecie, jaką miałam ochotę wyjść i przepędzić tego kogoś, kto teraz mnie podglądał.
- No, ładnie Fran - Theo klasnął w ręce.
Ściągnęłam słuchawki z uszu.
- Myślę, że ludzie pokochają żeńską wersję Ed'a Sheeran'a - poklepał mnie po ramieniu. - Sama napisałaś te wszystkie teksty?
- No tak się składa, że ja - wzruszyłam ramionami.
- Mogłabyś zrobić furorę, odsprzedając je gwiazdom.
- Właśnie kończę coś dla The Wanted - uśmiechnęłam się.
- Niedługo będzie o tobie głośno! Piosenka z The Wanted, teraz twój pierwszy singiel... Będzie dużo pracy, ale na pewno się opłaci - zatarł ręce.
- Dziękuję, Theodore. Strasznie mi pomagasz - szepnęłam, wyciągając do niego ręce.
Objął mnie, a w trakcie przytulania mocno klepał mnie w plecy. Miał tak w zwyczaju. Był porównywany przez chłopaków do misia, bo uwielbiał się przytulać.
- Czyli nie zobaczymy się przez następny miesiąc? - spytał, gdy go puściłam.
- Myślę, że zobaczymy się dopiero w przyszłym roku - westchnęłam.
- Na twoim miejscu, kułbym żelazo póki gorące.
- Nie chcę podporządkowywać wszystkiemu karierze. A przynajmniej nie teraz - uśmiechnęłam się do niego, zabierając swoją torbę i zeszyt. - Do widzenia!
- Trzymaj się!
Otworzyłam drzwi, a przy oknie stał Max, Joel, Nathan, Ryan i Tom.
- Aż takie głupie miny robiłam? - zapytałam, zerkając na nich.
- Doszliśmy do wniosku, że gdy śpiewasz jesteś jeszcze piękniejsza niż normalnie - odpowiedział Nathan.
- Jeżeli podlizujesz się tylko po to, bym pożyczyła ci cadillaca na podryw, to zapomnij - zastrzegłam.
Sykes teatralnie spuścił głowę. Gdy podeszłam bliżej, Parker objął mnie ramieniem.
- Idziesz coś przekąsić z nami? - zaproponował.
- Za godzinę, bo my jeszcze nie skończyliśmy - dodał Max.
- Za półtorej, bo my dopiero zaczęliśmy - rzucił Ryan.
- Ugh, świetnie - przewróciłam oczami.
- Chłopaki! - krzyknął Jay z holu. - Chodźcie, musimy nagrać coś razem!
Nathan pomachał mi, a potem razem z Tomax'em (co jest dziwnym połączeniem Toma z Max'em) pobiegli do swojej sali.
Chciałam zawołać, żeby mnie nie zostawiali tutaj samej, ale nie mogłam zrobić z siebie idiotki.
- No to chodź z nami, skoro już skończyłaś - Joel uśmiechnął się.
- Właśnie, lepiej się poznamy - Ryan objął mnie ramieniem.
Chcąc, nie chcąc - pod wpływem siły Fletcher'a musiałam ruszyć się z miejsca. Zaczęliśmy iść w stronę ich pokoju.
- Ryan, na jakiej grasz gitarze? - spytałam po chwili.
- Ja gram na bass guitar - powiedział to z przesadnym akcentem, rozkładając teatralnie ręce.
- A ty, Joel?
- Ja na lead guitar - przedrzeźniał Ryan'a, z takim samym rozkładaniem rąk.
Parsknęłam cichym śmiechem.
- Adam jest perkusistą, Andy gra na akustycznej i śpiewa - dokończył blondyn.
- Oczywiście, my śpiewamy jeszcze chórki - włączył się Joel, wypinając dumnie pierś.
- Czymże by były te pieśni bez naszego jakże wspaniałego tła? - Ryan zagrał to dramatycznie.
Tutaj przeszliśmy przez drzwi z plakietką 'Lawson'.
- Cześć! - wesoło krzyknął Adam, podrzucając pałeczki.
- Witam - ukłoniłam się nieznacznie.
- Ryan, Adam - pojawił się Andy - będziecie zaraz próbować.
- Tak jest! - Ryan zasalutował i naśladując żołnierski chód, wszedł do drugiej komory.
Zaraz oczywiście się wrócił po gitarę. Za to Adam, na spokojnie zabrał swoje pałeczki ze sobą, bo druga perkusja czekała na niego w środku.
Andy pokiwał głową i westchnął ciężko.
- Nie wszyscy są tak zorganizowani jak ja - powiedział.
- A telefon znalazłeś? - Joel z cwaniackim uśmieszkiem oparł się o ścianę.
- Telefon? - Andy zdawał się zdziwiony. - MAX!
I wybiegł z pokoju w prędkości światła.
Zostałam w pomieszczeniu sama z Peat'em. Rozejrzałam się w środku, a moją uwagę przykuła gitara oparta o ścianę. Trochę bez pardonu pogładziłam ją po strunach.
- To moja - usłyszałam za sobą ciepły głos Joel'a. - Chcesz spróbować zagrać?
- Raczej nie, nie będę umiała - przyznałam.
Sięgnął po gitarę, podniósł ją i usiadł na kanapie. Poklepał miejsce obok.
- Chodź, nauczę cię - powiedział, uśmiechając się lekko.
Usiadłam obok niego. Zaczął grać piosenkę 'Marry The Night', którą od niedawna ćwiczyłam do nagrania cover'u. Bezczelnie było się tak na niego patrzeć, ale nie mogłam nic poradzić - cholernie mi się podobał. On sam, plus jego humor i to, jak świetnie potrafił grać na gitarze, przysparzało mnie o szybsze bicie serca.
- Ty chyba umiesz grać na gitarze akustycznej, prawda? - spytał po chwili 'rozgrzewki'.
- Trochę - stwierdziłam.
- To poradzisz sobie i z tą - podniósł ją i podał mi.
Westchnęłam głośno, i usadowiłam się wygodnie z jego gitarą na kolanach. Doskonale znałam nuty tej piosenki, więc usiłowałam cokolwiek wybrzdąkać, ale gitara wydała tylko żałosny jęk.
Joel zaśmiał się lekko, podczas gdy ja byłam zła.
- Pokażę ci - mruknął mi nad uchem. - Tylko spokojnie, bądź cierpliwa.
Przeniósł moje palce na odpowiednie struny, prawie ocierałam się policzkiem o jego policzek. Potem ujął moją drugą dłoń i poczułam ciepło przepływające od palców, przez rękę, aż do czubka głowy.
Peat musiał wiedzieć, co się ze mną działo pod wpływem jego obecności i jego dotyku. W nieodpowiednim dla mnie momencie odwrócił głowę, bym w pełnej okazałości mogła oglądać jego oczy. Splótł nasze palce, a ja przywarłam swoim czołem do jego. Uśmiechnął się uroczo, gdy potarł swoim nosem o mój, co też mnie rozbawiło. Zbliżał się moment kulminacyjny, już prawie czułam smak jego ust...
- Joel! To ty ukradłeś mi ten telefon? - usłyszeliśmy wołanie Andy'ego z korytarza.
Wstaliśmy jak oparzeni, ja szybko odstawiłam gitarę na swoje miejsce, i akurat wtedy wszedł Brown. Odetchnęłam w duchu.
- Mam swój, to mi wystarczy - odpowiedział Joel, uśmiechając się nerwowo.
W przypływie olśnienia, wyjęłam swoją komórkę i mimo, że nikt do mnie nie dzwonił, powiedziałam:
- Wybaczcie, cały dzień wydzwania do mnie koleżanka - westchnęłam. - Chyba muszę z nią porozmawiać. Do zobaczenia potem!
- Cześć! - odpowiedział Andy.
- Do zobaczenia - Joel miał zbytnio rozbawiony głos.
Szłam razem z chłopakami ulicą w kierunku McDonalds'a. To było tylko parę kroków od studia, więc postanowiliśmy się przejść. Poza tym - gdzie byśmy tu znaleźli bezpłatny parking?
To zdecydowanie wyglądało głupio, bo byłam jedną dziewczyną wśród dziewięciu chłopaków. I bynajmniej nie czułam się z tym tak wspaniale.
Na dodatek, ciągle z czegoś się chichraliśmy. Chłopaki z Lawson zdecydowanie uwielbiali moje anegdotki o The Wanted, którzy z kolei starali się pogrążać mnie. Tak, dla równowagi.
Stanęliśmy przed pasami, czekając na zielone światło. Zaświeciło się żółte, i wtedy...
Moje serce zamarło. Stanęło, a potem zaczęło bić trzykrotnie mocniej. Z trudem złapałam oddech. Nie wiedziałam, czemu tak zareagowałam.
Po drugiej stronie ulicy zobaczyłam jego. Przez prawie pół roku nigdy go nie spotkałam. A teraz, jak na złość...
- Fran! Nie wygłupiaj się, chodź - Siva wziął mnie pod rękę.
- Nie, Seev. Nie mogę - wymamrotałam. - Nie mogę.
Kaneswaran instynktownie przeszukał wzrokiem drugą stronę. Wszyscy oprócz nas przeszli przez pasy. Parę samochodów zatrąbiło.
- Ten idiota! Nareszcie mogę się z nim rozprawić!
I - jak Boga kocham - Irlandczyk przebiegł przez pasy w sekundę. Pobiegłam za nim i zdążyłam złapać go za rękę.
- Nie wygłupiaj się, Seev - szepnęłam, uparcie patrząc mu w oczy.
To zazwyczaj go uspokajało. Chłopcy dziwnie na nas patrzyli.
- Coś się stało? - spytał Andy.
- Nie - zaczęłam, ale Seev zdążył wszystko wypaplać.
- Widzicie tego faceta, tam? - wskazał na Arthur'a, który właśnie kupował gazetę w kiosku. - To były narzeczony Fran. Zdradził ją i odszedł, wyobrażacie sobie? Nawet nie wiecie, jak ona to przeżywała i przeżywa nadal, tylko udaje. A teraz nawet nie pozwala dać mu w pysk.
Poczułam, że mój podbródek niebezpiecznie drży, a oczy pieką. Reszta była w szoku. Kaneswaran zaciskał ręce w pięści.
- Dzięki za skrót mojego życia - odparłam zimnym tonem. - Przeszedł mi głód, a mam jeszcze dużo do roboty. Wrócę sama, nie martwcie się - dodałam, odwracając się na pięcie.
- Przepraszam! - Siva pobiegł za mną.
Uniosłam rękę w górę, a ten gest miał oznaczać, że mam dość. Irlandczyk zatrzymał się.
Przeszłam przez pasy, sprawiając że trąbiły na mnie wszystkie samochody. Udało mi się zahamować łzy, które chciały bezczelnie spływać i pokazywać moją słabość.
Rozległo się pukanie do drzwi.
To śmieszne, ale jeszcze nie założyłam tego idiotycznego dzwonka do drzwi.
Pogłaskałam Gerarda, a on zsunął łeb z moich kolan. Zepchnęłam też koc z nóg, a laptopa postawiłam na stoliku. Przebiegłam przez salon i otworzyłam drzwi.
- Cześć, Kochana - Ree uśmiechnęła się.
- Dobrze, że jesteś. Wchodź - zamknęłam za nią drzwi, gdy weszła.
- Dawno nie robiłyśmy sobie babskiego wieczoru - zaczęła, pokazując mi torebkę. Wyjęła z niej wino. - Mam też parę filmów i coś słodkiego.
- Napiekłam dzisiaj z tysiąc ciastek, więc o to ostatnie nie musimy się martwić - zaśmiałam się, trochę sztucznie.
Gerard leniwie wszedł do holu. Gdy zobaczył Ree, zamerdał ogonem, dał się pogłaskać, i poszedł do sypialni na łóżko.
Kiedy Nareesha się rozebrała, wyjęłam kieliszki i moje ciastka. Przyjaciółka włączyła Titanica na DVD i poczułam się tak, jak dawniej.
Ległyśmy na kanapie, przykryte kocem obok siebie. Londyn zasypiał; tylko światła na ulicy odganiały myśl, że jest nawiedzony. Wiatr wstrząsał gałęziami drzew, a deszcz bębnił o szyby z uporem.
- Tyle się pozmieniało - westchnęła. - Pamiętasz, jak jeszcze rok temu robiłyśmy ogniska z Megan, Matt'em i Sivą?
- Pamiętam - uśmiechnęłam się, kładąc głowę na jej ramieniu. - A teraz zostało nam tylko uciekać przez fotografami i udawać wielkie panie na galach - posmutniałam.
- Siv'ie jest naprawdę przykro, Fran - zmieniła temat. - Nie gniewaj się na niego. Chce jak najlepiej dla swojej młodszej prawie-siostry - brzdąknęła mnie w nos.
- Wiem, nie gniewam się - powiedziałam. - Tylko... jak go zobaczyłam, poczułam się tak strasznie dziwnie...
- Chcesz o tym porozmawiać?
- Tylko ty i Siva znacie całą historię - wyprostowałam się. - Tylko wy wiecie, dla kogo mnie zostawił.
- Ale wszyscy wiedzą, że był kompletnym palantem - odparła szorstko. Nigdy nie przepadała za Arthur'em.
- Wybrał tą ładniejszą, lepszą...
- I głupszą...
- Ale był z nią szczęśliwy - łyknęłam wina.
- Przez dwa tygodnie - uniosła brwi.
- Gdybym nie została sama, nie mogłabym znów robić tego, co kocham. Nie mogłabym zaprzyjaźnić się z The Wanted, ani poznać Lawson - wzruszyłam ramionami.
- Och, tak...
Przytuliła mnie lekko, akurat w scenie gdy po raz pierwszy pojawił się Jack. Oglądałam to, ze spokojem na twarzy. W środku jednak rozpadałam się na kawałki.
Alisha Toison.
Najpierw dała mi nadzieję, potem oszukała i zniszczyła. A żeby dopełnić swego dzieła, zabrała mi coś najcenniejszego.
Arthur'a.
Hello everyone!
Tęskniliście?
Nawet jeśli nie, to i tak dodałam nowy rozdział. Musicie to przeboleć.
Powiem, że jestem naprawdę mile zaskoczona! Planowałam zeswatać Frankę z Joel'em od początku, a Wy sami to zaproponowaliście! Byłam pewna, że raczej ten pomysł nie przypadnie Wam do gustu. Ale skoro tak, mogę powiedzieć, że już bardzo bardzo niedługo się ze sobą 'spikną'.
Jeśli ktoś oczekuje na Zbuntowanego Anioła Nathan'a, z przykrością stwierdzam, że pojawi się dopiero około 17 rozdziału.
Ogólnie, będzie wiało nudą, więc... możecie już skończyć to czytać. ;D
Co do bloga numer DOS, ogłaszam wszem i wobec - pracę nad nim rozpoczęłam. To oznacza, że nieubłaganie zbliża się moment założenia i... Strzeżcie się.
Właśnie. Zna ktoś może kogoś zajmującego się nagłówkami?
Coś jeszcze? Może dam Wam przedsmak kolejnego rozdziału... Albo nie. Powiem, że będzie dużo Froel'a/Joan'a. Dziwnie to brzmi.
Kończę tę żałość.
Proszę jeszcze tylko o komentarze, ale... no, znacie mnie. ;D
I Love Ya!
Niesamowity,jak zwykle;P Z niecierpliwością czekam na następny rozdział,dziękuje Ci za to,że piszesz tego bloga,dzięki tobie moja wyobraźnia jest jeszcze bardziej barwna.Masz talent,nie przestawaj pisać;*
OdpowiedzUsuńO rany, dziewczyno, jak Ty świetnie piszesz ! <3 Czytam Twojego bloga od samego początku, i wybacz, że ujawniam się dopiero teraz :)
OdpowiedzUsuńJestem ciekawa jak się potoczy ta akcja z Joelem... już się nie mogę doczekać następnego rozdziału <3
A jakbyś miała czas do wpadłabyś do mnie ? Dopiero zaczynam pisać, i chciałabym wiedzieć co o tym myślisz (; Zależy mi na opinii tak dobre autorki jak Ty :)
Buziaki xx
w końcu, nie mogłam się doczekać nowego rozdziału. akcja Fran i Joel świetna.:):)
OdpowiedzUsuńTak<3333 Niech będą razem <33 Niech będą razem <33
OdpowiedzUsuńJa chce już kolejny!!!!!!!!! <333333
Asfgshfij prawie się pocałowali*.*
OdpowiedzUsuńAaaa jaram się tym rozdziałem;D
Zresztą jak każdym xD
Czekam już na kolejny!;D
taaaaaaak <3
OdpowiedzUsuńBędą razem ^^
Nareszcie :*
Rozdział ekstra :3
Pisz szybko kolejny ;D
Niezmiernie Ci dziękuję, że zajrzałaś do mnie. Jeśli zostaniesz na dłużej będzie mi bardzo miło :)
OdpowiedzUsuńNiestety dopiero w weekend przeczytam Twoje opowiadanie, bo teraz mam sporo na głowie, ale już po zerknięciu wiem, że masz we mnie czytelniczkę. Uwielbiam Lawson, miałam plany, aby pojawili się u mnie, ale to w daaaleeekiej przyszłości.
Nie czytałam jeszcze żadnego fanficu o nich, więc... Nie mogę się doczekać :)
Pozdrawiam gorąco :*
właśnie przeczytałam rozdział i bardzo mi się spodobał blog który piszesz :) będę zaglądała tu częściej
OdpowiedzUsuńświetny rozdział :)
weny!! czekam na next :)
no i zapraszam do mnie jeśli chcesz :)
http://as-long-you-love-me.blogspot.com/
Kochana! Przepraszam, że wcześniej nie skomentowałam... :// tak jakoś wyszło, że kompletnie wypadło mi z głowy...
OdpowiedzUsuńCo do rozdziału, to boski! Perfekcyjny i tak jak już mowiłam, że te - z pozoru - zwykłe teksty sprawiają, że blog jest niesamowicie wyjątkowy. Wszystko w nim jest tak jak powinno! I powtórzę, któryś raz z kolei: PISZESZ LEPIEJ ODE MNIE :P! Nie ma co twierdzić, że kłamię.
No żesz kutwa! Rozdział jest no cudowny!
Dobra... Życzę weny :**
Nie będę sie już pogrążać <3
Ale numer :D no prawie się pocałowali xd Kurde, kurde, kurde jaram się jak Sid mleczykiem <3 juz nie mogę doczekać się nastepnego ;D
OdpowiedzUsuńPraca w studio? Zapowiada się chyba naprawdę dobra piosenka, co? ;D
OdpowiedzUsuńNie mogę się doczekać nagrywania teledysku, choć mówiłaś, że nie nastąpi to tak szybko.
No nie! Joel! Kocham Cię za to, wiesz? Jest moim ulubieńcem z Lawson i jest kochany! Świetnie, że będą razem, no ale... Mogli się już pocałować!
Były Fran... Coś mi się wydaje, że nie pojawił się ot tak sobie.
A, i jeszcze coś! Nie możesz zrobić Fran i Joel'owi tego, o czym myślisz! Zrozumiano?
No. A teraz - sprężaj się z tym drugim blogiem!
~ Tośka!
Spóźniony komentarz, wiem, nie musisz mi mówić, jestem czopem...
OdpowiedzUsuńDostaniesz kopa (Boże, ale będziesz miała zlane dupsko, ile to ja już ci kopów naobiecywałam?) za ten prawie pocałunek.
I wiesz, no, ten tego ten... rozkręcasz się, ci powiem! Od tej nowej części jest coś innego w tym twoim pisaniu :D
A mój komentarz jest żałosny tralalala..
No, ale.. Gadamy codziennie, na fejsie mogę cię dowartościować jeśli chcesz... Chociaż twój geniusz pisarki chyba tego nie potrzebuje :)
No więc nareszcie jestem na bieżąco! Mimo nawału sprawdzianów, przeczytałam początek w środę wieczorem i tak mnie wciągnęło, że na telefonie czytałam do późna, a potem rano kończyłam. No ale dopiero teraz miałam czas usiąść do komputera i się wypowiedzieć.
OdpowiedzUsuńOtóż piszesz cudownie. Wszystkie ozdobniki, metafory, rozbudowany styl, bogate słownictwo... jestem pod wrażeniem. Mi nie chce się ubierać słów jakoś ładnie, a na Twoim przykładzie widzę, jak dużo tracę, skupiając się tylko na fabule.
Ogromny plus za wykreowaną rolę Sivy. Bardzo go lubię, a niestety jest dość niedoceniany w porównaniu z pozostałymi członkami zespołu. Dodatkowo Nareesha również jest świetna.
A teraz główna bohaterka. Dziewczyna ze złamanym sercem (spodziewałam się, że Arthur się jeszcze pojawi), na której drodze stają członkowie znanego zespołu... a nawet dwóch. Podoba mi się, jak wykreowałaś wszystkie postacie, ale ogromnym plusem są jej sąsiedzi, zwykli ludzie no i Meg i Matt (obym nie pomyliła imion, często mi się to zdarza). Polubiłam prawie wszystkich tak samo jak chłopaków z zespołu.
Co do miłości... Kurcze, na początku nie mogła się zdecydować, do kogo Fran pasuje. Opowiadanie było takie nieprzewidywalne. Gerek i Nath, pocałunek z Jayem, przy grze w butelkę z Tomem, w namiocie szczera rozmowa z Maxem... Dziewczyna w gruncie rzeczy pasowałaby do każdego z nich, ale jakoś najbardziej kibicowałam Jayowi. Ale wtedy pojawili się chłopaki z Lawson. Uwielbiam ich, Joel to również mój ulubiony członek zespołu i scenki z gitarą i kawą były urocze. I teraz mam dylemat, bo napisałaś, że Fran będzie z Joelem, a ja nadal nie zapomniałam o Fray... Najprawdopodobniej w zamyśle miałaś romans z którymś z chłopaków z The Wanted, ale poznałaś Lawson i się zakochałaś, co w sumie nie jest sprawą budzącą moje zdziwienie. Ale i tak nie zmienia to mojego zdania, że jesteś mistrzynią! Fran mogłaby nawet zejść się z Arthurem (nie no przesadziłam), a i tak wielbiłabym to opko.
Chciałam jeszcze powiedzieć, że początkowo podejrzewałam, że jesteś moją przyjaciółką, która jako jedyna czytała wszystkie napisane dotychczas rozdziały. Wszystko dlatego, że po pierwsze gra w butelkę pojawia się również u mnie, jest też wyjazd pod namioty, później chłopaki z Lawson (a nawet miałam w planach scenę z gitarą, ale to oczywiście ulegnie zmianie) no i... coś jeszcze z Nathanem. Mam nadzieję, że jeśli będziesz czytać moje opowiadanie i trafisz na jakieś podobieństwa, nie posądzisz mnie o plagiat, bo najwyraźniej jest to po prostu telepatia między nami.
Masz we mnie stałą czytelniczkę, życzę Ci weny i mnóstwo odwiedzających.
Jaycee.
Moja droga!
UsuńCieszę się, że komentarz przypadł Ci do gustu. Starałam się jak mogłam, ale ciężko oddać mój zachwyt nad Twoim opowiadaniem.
Musisz uwierzyć w siebie. Naprawdę piszesz wspaniale. Przykładowo Twój opis:
"Moje serce zamarło. Stanęło, a potem zaczęło bić trzykrotnie mocniej. Z trudem złapałam oddech. Nie wiedziałam, czemu tak zareagowałam.
Po drugiej stronie ulicy zobaczyłam jego."
u mnie wyglądałby ubogo, np. "Zamarła, gdy go zobaczyła".
Masz naprawdę wspaniały dar. Doceniam, że uważasz, że piszę świetnie, ale musisz mieć trochę wiary we własne możliwości. Wtedy staniesz się jeszcze lepsza, o ile to w ogóle możliwe.
Podaję ci mojego maila jaycee.hollander@gmail.com
Mimo ograniczonego czasu, jestem do dyspozycji, tylko odpisuję z opóźnieniem :)
Pzdr :*