Po ostatniej nocy niebo dziwnie się rozpromieniło.
- O czym to ja...? - starszy pan o siwej, koziej bródce po raz kolejny zatrzymał się przy tablicy. - Ach, tak. Obsługa klienta to doprawdy banalny kurs. Cieszę się, że to wasze przedostatnie zajęcia. Panno Stevens, czego się pani nauczyła? - posłał dziewczynie jedno z tych swoich bystrych spojrzeń.
Pan Harrison był naprawdę przemiły, kiedy chciał. Już od paru dni chodziłam na kurs obsługi klienta, gdzie wysłał mnie pan Baines. Sugeruje mi, że nie potrafię być przyjemna dla klientów!
- Więc - blondynka odłożyła notes na stół. - Nauczyłam się, że dobra prezencja jest podstawą.
- Hoho, to niewątpliwie - staruszek uśmiechnął się serdecznie. - Ale co jeszcze? Ktokolwiek pamięta?
- Że trzeba sprawiać wrażenie wszystkowiedzącego? - krzyknął ktoś z tyłu.
- Nie, to raczej działa na niekorzyść - zacmokał wykładowca. - Wystarczy być pewnym siebie i służyć radą, nie wymądrzać się.
- Trzeba poznać preferencje klienta, jego zachowanie, przeanalizować rynek, poinformować klienta o ofercie i zachęcić do współpracy właśnie z naszą firmą - odpowiedziałam.
- Gratuluję, panno Orchard - starszy mężczyzna kiwnął głową z uznaniem.
W tej samej chwili dostałam sms-a, dzięki Bogu miałam wyciszony telefon.
"I jak wykłady? Umierasz z nuuudy, hmm? - Tom-Tom."
"Dokładnie. I na dodatek, spóźnię się na spotkanie z Martinem!"
"Spokoojnie, brygada TW już jedzie na ratunek!"
- Logistyczna obsługa klienta to zdolność lub umiejętność do zaspokojenia wymagań i oczekiwań klientów, głównie co do czasu i miejsca zamawianych dostaw, przy wykorzystywaniu wszelkich form aktywności logistycznej, w tym transportu, magazynowania, zarządzania zapasami, informacją i opakowaniami - mówił tym swoim monotonnym głosem wykładowca.
Nawet nie zapisywałam. Spoglądałam co chwila na zegarek i martwiłam się, co ci idioci znów wymyślą. Myślałam też nad tym, co powinnam założyć na dzisiejszą randkę z Joel'em. Nie chciał powiedzieć, co wymyślił. Skąd mogłam wiedzieć, jak się ubrać?
Typowa kobieta. Jedyne, czym się przejmuję, to ciuchy.
W pewnym momencie rozległo się walenie w drzwi. Pan Harrison nie zdążył poprosić gości do środka, a Max i Tom i tak wbiegli.
- Przepraszamy pana bardzo! Ważna sprawa - Max powiedział to, gdy zauważył zdezorientowaną minę wykładowcy.
Kilka dziewczyn wstrzymało oddechy na ich widok. Potem były już tylko zszokowane.
- Fran? - Tom szukał mnie wzrokiem.
Wstałam z miejsca. Tom podbiegł do mojego rzędu.
- Zbieraj się! Twoja siostra właśnie zaczęła rodzić!
Pierwsza myśl - what?!
- Moja siostra? - wyrwało mi się. - Przecież ma termin za półtora tygodnia! - dodałam w pośpiechu.
- Musimy jechać, zaczęło się!
- Panno Orchard, jest pani wolna - staruszek zdjął okulary. - W takich okolicznościach...
Szybko zarzuciłam torbę na ramię i zabrałam notes z ławki. Doskoczyłam do Toma, a potem razem wyszliśmy z klasy. Chłopcy asekurowali mnie.
Dopiero gdy wyszliśmy z budynku roześmialiśmy się głośno.
- I co na to powiesz? Gra aktorska na poziomie profesjonalistów - Max klasnął w ręce, kierując się na parking.
- Dzięki, myślałam że wyzionę ducha - uśmiechnęłam się do nich.
- Ale teraz musimy cię zostawić - powiedział Tom. - Jesteśmy umówieni z Lawson.
- Nagrywacie razem? - spytałam.
- Nie... Musimy się pożegnać - oświadczył Max.
- Po-pożegnać? - zapytałam, lekko opierając się o swój samochód.
- No tak. Wyjeżdżają na tydzień do Stanów - poinformował mnie Tom, choć jego ton głosu nie wskazywał na zadowolenie.
Dopiero co zyskałam Joel'a, a teraz muszę dać mu wyjechać?
- Chcieliśmy, że byś do nas dołączyła po spotkaniu z Martinem - podjął George.
Chwilę mi zajęło, by pozbyć się suchości w ustach.
- Chętnie - mruknęłam.
- Stało się coś? - Max położył mi dłoń na ramieniu.
- Nie, nic - potrząsnęłam głową.
Wątpię, by Joel cokolwiek powiedział o 'nas', dlatego też sama postanowiłam milczeć.
- Więc widzimy się u nas za jakieś półtorej godziny? - Tom bardziej stwierdził, niż zapytał. - Przygotuj się na dużo śmiechu!
Uśmiechnęłam się, pomachałam i wsiadłam do auta. Z piskiem opon ruszyłam w stronę kawiarni Golden Sky.
- Udało mi się nie spóźnić, już możesz gratulować - zawołałam, przeciskając się do stolika, gdzie już siedział Martin.
- Dobrze, wybaczę ci tą minutę - odpowiedział lekceważącym tonem.
Prychnęłam, a potem wreszcie usadowiłam się na krześle. Przede mną już stało gorące kakao. Uśmiechnęłam się z wdzięcznością do Martina, a on odwzajemnił ten drobny gest.
Był jak wujek. Miły, zabawny, kochający. Naprawdę o mnie dbał. Podejrzewam, że gdyby nie on i Jayne, jeszcze przez co najmniej dwa lata nic bym nie zrobiła w kierunku sławy. A tutaj już niedługo wyjdzie moja kolaboracja z The Wanted i singiel.
- Jak samopoczucie? Jakoś pogoda się poprawiła - zaczął, spoglądając w okno.
- Każdy głupi potrafi rozmawiać o pogodzie - zaczepiłam go, unosząc brwi do góry.
- Ech, już dobrze. Chcę ci tylko przedstawić grafik - bąknął, szperając w swojej torbie.
Wylądował przede mną biały skrawek papieru, z zaznaczonymi kolorem żółtym różnymi datami. W tym tygodniu piątek i sobota były oznaczone.
- Spójrz wyżej, tam masz wszystko opisane - Martin wyczytał z mojej miny, że nie rozgryzłam tego grafiku.
I faktycznie, nad piątkiem napisane było: "nagrywanie teledysku do SICNE z The Wanted, 7:00 na Chesire St".
Za to w sobotę - "wywiad do filmu o The Wanted, 12:00 na Winston Rd".
- Nagrywanie teledysku w piątek? O siódmej? - wydukałam.
- Wiem, twoja praca - westchnął Martin. - Podaj mi tylko numer do tego twojego szefa.
Wyjął karteczkę i długopis. Wyszukałam w telefonie kontakt z panem Mark'iem i zapisałam na kartce, podpisując "szef Fran".
- To by było na tyle. Ale chyba nie musisz uciekać? Wypijesz ze mną kawę? - Martin zrobił jedną z min, której nie lubiłam.
Zawsze wtedy ulegałam mu, a to nie było korzystne.
- Nie - zakomunikowałam. - Ale kakao mogę.
- Tak właściwie, musimy porozmawiać o czymś jeszcze - zaczął, patrząc na wieżyczkę, którą ułożył z palców.
- Słucham cię.
Podniosłam kubek na wysokość ust i upiłam parę łyków gorącego napoju. Martin nie umiał wybrać słów.
- Jesteś przyjaciółką The Wanted i sama wiesz, ile razy próbowano zeswatać cię z kimś z nich - wyrzucił wreszcie. - Czy ty faktycznie z którymś jesteś?
- Nie, wiedziałbyś gdybym się z kimś spotykała - odparłam spokojnie.
- To świetnie - odetchnął. - Ostatnio pojawiają się plotki o twoim związku z Joel'em z Lawson.
Odstawiłam kubek na stolik.
- Chodzi o to spotkanie w kawiarni? - chciałam się upewnić.
- Też. Widziano was wychodzących razem z kina.
- Już możesz krzyczeć - mruknęłam, zasłaniając sobie uszy.
Jego brzuch zrobił falę, jak to zawsze bywało, gdy się śmiał.
- Chodzi o to, że rozmawiałem z menadżerem Lawson - odezwał się. - Jeżeli zgodzilibyście się na związek dla mediów, zadziałało by to na waszą korzyść.
Moje ręce z hałasem opadły na stół.
- Żartujesz?
Pokręcił głową, uśmiechając się kącikiem ust.
- Inaczej, dobrze by było uformować parę z ciebie i Nathan'a, ale wiadomo... The Wanted straci mnóstwo fanek - dodał.
- Kto jeszcze o tym wie? - oparłam się plecami o tył krzesła.
- Myślę, że Joel. Jeśli nikomu nie powiedział, to tylko wy, ja i menadżer Lawson.
- Muszę to przemyśleć...
- No dobrze, a ja muszę do łazienki - Martin wstał. - A tak a pro po, ładnie razem wyglądacie!
Dopóki nie zniknął mi z pola widzenia, na mojej twarzy malował się szok.
Otworzyłam drzwi, które wyjątkowo nie były zamknięte. Z salonu-jadalni było słychać śmiechy, więc upewniłam się, że nie pomyliłam domów. Starając się nie narobić dużo hałasu, zdjęłam kurtkę. I pewnie wszystko by mi się udało, gdyby nie szczek Gerarda i skakanie na mnie.
- Co ty tu robisz? - spytałam psa, drapiąc go za uchem.
- Wpadłem po niego, bo od rana nie ma cię w domu - cudownie pojawił się Nath, oparł się o ścianę. - Pan Bartoli z chęcią mi go oddał.
- Zaczynasz odnajdować się w roli ojca? - ruszyłam brwiami, uśmiechając się zadziornie.
Sykes objął mnie ramieniem i weszliśmy do największego pomieszczenia w ich domu. Panował tam zupełny chaos. Max, Andy i Joel grali w fifę, Adam i Jay urządzili sobie perkusję z poduszek na kanapie, Tom i Ryan się boksowali, a Siva z Nareeshą sprzątali ze stołu.
Spróbowałam bezpiecznie i bez hałasu dotrzeć do kuchni, ale w międzyczasie jedna z poduszek trafiła mi pod nogi i wyłożyłam się na podłodze. Podniosłam się do pozycji siedzącej i obrzuciłam wrogim spojrzeniem brechtającego się Jay'a. Kiedy już wszyscy dostrzegli mnie leżącą na podłodze, zaczęli się śmiać jeszcze głośniej niż wcześniej.
Siva mnie podniósł, oplatając ręce wokół mojego brzucha. Uniósł mnie do góry i zanosząc w stronę stołu, powiedział:
- Świetnie się składa, akurat nam pomożesz!
Chcąc nie chcąc, musiałam pozbierać resztę talerzy. Siva pozbywał się resztek, a Ree dzielnie umieszczała wszystko w zmywarce.
- Jak było u Martina? - spytał Seev, strzepując z talerza kości.
- Dostałam grafik i tyle - odpowiedziałam, przynosząc ostatnią porcję talerzy.
- Współczuję ci. W teledysku będziesz musiała udawać, że zakochujesz się w Jay'u - zażartowała Ree.
- Gdyby to był Nath, znienawidziłaby mnie połowa ludzkości - zaśmiałam się.
- Będę obok, spokojnie - zapewnił mnie Seev.
- Życzę ci powodzenia, bo to będzie trudne - Nareesha usiadła na blacie po skończonej robocie.
- Widziałaś, co mi zrobił? Wywaliłam się przez niego - dla podkreślenia, wskazałam palcem na salon.
W miejscu, gdzie pokazywałam palcem, pojawił się Joel.
- O nie, nie robię już nic do jedzenia - Nareesha uniosła ręce do góry.
Szybko opuściłam rękę, a Siva, podobnie jak Ree, podniósł ręce w górę.
- Chciałem tylko porwać Francessę na chwilę - powiedział szatyn, uśmiechając się. - Oczywiście, tylko jeśli pozwolicie.
Ree zerknęła na mnie wzrokiem oznaczającym ciekawość i podejrzliwość. Siva za to bez jakichkolwiek pytań machnął ręką i powiedział, że już zrobiłam swoje.
Z lekkim ociąganiem poszłam za Joel'em. Ruszył schodami na górę, a na korytarzu zatrzymał się i poczekał, aż dojdę.
- Dzięki za poinformowanie mnie, że wyjeżdżacie na tydzień - powiedziałam, zanim zdążył otworzyć usta.
- Wiedziałem, że tak będzie - westchnął, omiatając wzrokiem sufit. - Gdybym ci powiedział, to nie zgodziłabyś się na spotkanie dzisiaj.
- Jest aktualne? - uniosłam brew w górę.
- Jak najbardziej - oznajmił. - Chciałem sam ci powiedzieć, dzisiaj... Nie przewidziałem, że The Wanted urządzą takie spotkanie. To tylko tydzień. Jakoś przetrwamy - uśmiechnął się delikatnie, głaszcząc kciukiem mój policzek.
Gdy tylko usłyszeliśmy kroki, jego ręka cofnęła się.
Ryan wbiegł na górę z włosami umoczonymi w czymś białym i żółtym. Przeleciał przez korytarz w sekundę i zatrzasnął drzwi łazienki.
- Mąka i jajka, nic mu nie będzie - skwitował Joel.
Parsknęłam śmiechem, słysząc żałosne jęki Fletcher'a z łazienki.
- Rozmawiałaś ze swoim menadżerem? - zapytał.
- A, właśnie - wymamrotałam.
- Wczoraj ktoś nas przyłapał i po internecie krążą zdjęcia - dodał. - Na szczęście, nie są wyraźne.
- Zgodzimy się? - podniosłam na niego wzrok.
- A chcesz?
Wzruszyłam ramionami.
- Nie możemy podjąć decyzji po twoim powrocie? - zaproponowałam.
- Jestem za - wyszczerzył się. - Na razie zachowajmy to dla siebie. I tak w końcu się dowiedzą.
- Mówisz poważnie?
Mocno zabębniło i usłyszałam przeraźliwy śmiech Tom'a. Zaraz potem ja i Joel byliśmy w mące. Parker pobiegł dalej i wpadł do łazienki, gdzie siedział Ryan. Po chwili wszędzie było słychać huk spadających przedmiotów, śmiechy i krzyki.
Wzruszyłam ramionami, a potem szybko popsułam fryzurę Joel'owi, równocześnie wcierając mu mąkę we włosy.
Szybko uciekłam schodami w dół, niemal natychmiast wpadając w ramiona Nathan'owi.
- Mam zakładnika! - krzyknął, podnosząc mnie.
Przebiegł tak ze mną przez salon, zgrabnie unikając pocisków z jajek lub poduszek. Kiedy postawił mnie wreszcie na podłodze, podziękował i uciekł na taras.
- Nie! - krzyknęłam, widząc Joel'a z jajkiem biegnącego prosto na mnie.
Schowałam się za Jay'em, a po jego twarzy zaczęło spływać białko. Żółtko zostało gdzieś we włosach.
- Orchard!
- Świetnie - zawołałam.
Pobiegłam na górę, wpadłam do pokoju Jay'a i zabarykadowałam się fotelem. Kiedy się uspokoiłam, wyjęłam Tię z terrarium i zaczęłam się z nią bawić. Po jakiś piętnastu minutach krzyki za ścianą ucichły.
O dziewiętnastej rozległo się pukanie do mieszkania. Cieszyłam się, że mąka szybko zeszła mi z włosów, a chyba nawet pomogła im się lepiej ułożyć. Szybko włożyłam szare trzewiczki na nogi i otworzyłam drzwi. Joel wyglądał uroczo z różową różą i grzywką swobodnie spadającą na czoło.
- Dobry wieczór - odezwałam się, wpuszczając go do środka.
- Witam ponownie - skinął głową, wyciągając przed siebie różę. - Postanowiłem ją kupić, ale dla jej dobra, zostaw ją w mieszkaniu.
Spojrzałam na niego podejrzliwie, ostatecznie zabierając kwiat. Przeszedł ze mną aż do kuchni, gdzie wsadziłam różę do wazonu z wodą.
- Dobrze, że założyłaś spodnie. Zapomniałem cię uprzedzić, żebyś swobodniej się ubrała - powiedział, gdy zakładałam kurtkę.
- Zaczynam się bać.
- I chyba słusznie.
Zeszliśmy na dół, na ulicę. Rozejrzałam się, ale nigdzie nie było samochodu Peat'a. Ani roweru, ani nawet deskorolki. Trzy metry przede mną stał za to czarny jak smoła motor z parą kasków położoną na siedzeniu.
- Ta dam! Co ty na to? - ton jego głosu był bardzo ucieszony.
- Motor? Nie mogłeś mnie jakoś przygotować? - odezwałam się z paniką w głosie.
- Nie bój się, po prostu zamknij oczy i przytul się do moich pleców - zakomunikował z rozbawieniem.
Wziął jeden kask, a potem założył mi go na głowę.
- Zapewniam, że to jedyna taka przykra niespodzianka dziś!
Usiadł na motorze i również przybrał kask. Mimo przerażenia uznałam, że wygląda conajmniej urodziwie. Zajęłam miejsce zaraz za nim. Zacisnęłam powieki i oplotłam go w rękami w pasie.
Jazda motorem nie okazała się taka straszna. Po pięciu minutach otworzyłam już oczy i nie trzymałam się kurczowo Joel'a. Co więcej, nawet zaczęło mi się to podobać!
Kiedy już naprawdę spodobała mi się jazda, zaparkował. Konkretnie nie wiem, gdzie to było, ale trudno.
Gdy zdjął kask, spojrzał na mnie z bananem na twarzy.
- Chyba nadal czuję twoje paznokcie w żebrach - podjął.
- Bardzo śmieszne - prychnęłam, schodząc z motoru. - Gdybym ja kazała ci robić pierogi na randce, ten uśmiech spełzłby z twoich ust.
Zaśmiał się krótko i melodyjnie. Zabezpieczył motor, a ja czekałam cierpliwie.
- Zimno ci?
- Nawet nie - odpowiedziałam.
- To dobrze. Nie wiedziałem, gdzie mogę cię zabrać i ostatecznie wymyśliłem zwykły spacer - zmarszczył nos prawie jak ja.
- O tym marzyłam.
Nigdy nie lubiłam wystawnych kolacji, ani nawet kina na randkach.
Bridge Street wyglądała przepięknie. Była oświetlona tak, jakby już zaczynały się święta. Joel był na tyle romantyczny, że dogonił faceta z jego ulubionego wózka z hot dogami przed zamknięciem i z dumą kupił dwie bułki dla nas. Całe wrażenie spotęgował widok Big Bena rozciągający się wysoko nad nami. Mocno zadarłam głowę, i mimo że byłam tutaj wiele razy, razem z Nim Big Ben wyglądał o wiele piękniej.
Nie wiem, kto wykonał pierwszy ruch, ale nasze prawe dłonie splotły się ze sobą na moim prawym ramieniu. Tak, że ręka Joel'a oplatała moją szyję, a nasze ciała do siebie przylegały.
- Ślicznie tutaj nocą - powiedziałam.
- Prawda? Zawsze panuje tu taka magiczna atmosfera - dodał, uśmiechając się lekko.
- Znamy się dopiero tydzień, a ja już wiem, że będę za tobą tęsknić - westchnęłam.
- Tylko pojawiłaś się w moim życiu, a już zamieszałaś - przedrzeźniał mnie.
- To twoja wina, trzeba mnie było do niego nie wpuszczać - oświadczyłam z wyższością.
- A może mi się podoba to zamieszanie? - spytał ciszej, przyciskając mnie do siebie.
W ciągu sześciu minut weszliśmy na Westminster Bridge. Postaliśmy tam chwilę, patrząc jak woda szybko się przelewa.
- Poczekasz tu na mnie? Skoczę po motor i zawiozę cię gdzieś jeszcze - zapytał, choć kluczyki już znajdowały się w jego dłoniach i niezależnie od mojej odpowiedzi, 'skoczyłby' po ten motor.
- Mam inne wyjście? Nie wiem, jak wrócić do domu - zaśmiałam się.
Uśmiechnął się uroczo, a potem lekkim biegiem puścił się w oświetlaną ulicę. Zostałam sama na tym moście i myślałam.
Może to rzeczywiście zbyt szybko? Nie znam Joel'a, ale wiem, że stał się dla mnie kimś ważnym. A co z Jay'em? Przecież nadal COŚ jest. Chociaż sama nie potrafię tego nazwać... To coś takiego, jak z Nathan'em. Przyjaźnimy się, jesteśmy naprawdę blisko i gdyby którekolwiek z nas chciało czegoś więcej, drugie by się zgodziło. Dlaczego więc wybrałam Joel'a?
Odpowiedź przyjechała wraz z Joel'em, kiedy poczułam dziwne pożądanie na jego widok. W skórze, na motorze, w kasku z tą grzywką i uśmiechem...
Chyba normalnie się zakochałam.
- Jedziemy? - spytał z narastającym uśmiechem na twarzy.
Jeju, jaki ten rozdział jest nudny!
Z każdym odcinkiem zbliżamy się do końca, a tutaj coraz gorsze wychodzą!
To postanowione - blog będzie miał jeszcze około 10 rozdziałów.
Do tej pory mam wielki dylemat, bo tak sobie myślę, że Franka powinna być z kimś z The Wanted... Nie mam pojęcia, jak ja to zrobię i wymyślę i napiszę.
Dlatego, może napiszcie, z kim ją chcecie? Od razu mówię, że chyba Nathan odpada, więc Joel vs. Jay.
Co tam jeszcze... Pobiliśmy rekord komentarzy, brawo! Nie ma już tego sprawdzania, czy nie jesteście czymś tam, więc łatwiej jest komentować. Nie krępujcie się, piszcie.
I jeszcze jedno. Mam nadzieję, że uda mi się w ferie założyć drugiego bloga, więc... spodziewajcie się tej masakry już całkiem niedługo.
Chyba nie zasnęliście? Oby nie!
Trzymajcie się, byee!
PS. Kto widział już ten przegenialny teledysk do IFY?!
Ta joj ! Pokorka, podejrzewałam (a nawet się wystraszyłam) że Joel robi ją w konia i ona nic nie wie o chodzeniu na pokaz! I gdyby się dowiedziała, rzuciła by go i była by z Nathanem, ehh... cały czas marzę o niemożliwym.
OdpowiedzUsuńNie wiem ile rozdziałów ominę, ale już zaczynam tęsknić. Szczególnie że jutro RUSZA COŚ NOWEGO I DZIĘKI ŻE MI O TYM POWIEDZIAŁAŚ.
Tyle w temacie.
Bye !
Hm... No więc, nie wiem od czego zacząć.
OdpowiedzUsuńZacznę więc od teledysku. Widziałam! :D Świeeetny!
Rozdział świetny! Bitwa na jaka i mąkę... Oj było sprzątanie, było ;) I to : "- Zbieraj się! Twoja siostra właśnie zaczęła rodzić!" nie mogłam przestać się śmiać.
Co do wyboru... Skoro nie ma tam Nathana, to wybieram Joela, nie to że mam coś do Jaya, bo go ubóstwiam, ale wydaję mi się, że Joel pasuje bardziej do Franki... Ale to już twoja intencja, kto z kim będzie.
Weeny, bo więcej nic z siebie nie wycisnę ;*
ołoho, akcja z ciążą była wspaniała,
OdpowiedzUsuńtak samo jak bitwa na mąkę i jajka.
A co do wyboru, hmm jestem zdania jak dwa komentarze wyżej, Joel albo Sykes. takie me zdanie.
a rozdział nie nudny, a właśnie ciekawy.
btw. teledysk IFY niczego sobie.
oko, to do następnego i weny. xoxo
Świetny rozdział! Jeden z moich ulubionych, za każdym przechodzisz samą siebie. W ogóle mam miłą niedzielę, bo cały czas się szczerzę do monitora. Piszesz cudownie!
OdpowiedzUsuńNie ma to jak gra aktorska chłopaków. Ich wymówka o porodzie siostry, żeby wyciągnąć Fran z sali... Och, łzy śmiechu!
Z tą miłością pod publiczkę to mi się nie spodobało, ale taki jest marketing. Mam nadzieję, że nie okaże się, że Joel też o wszystkim wiedział i zwodził dziewczynę.
W ogóle nie wiem, na kogo zagłosować w sondzie. The Wanted lubię dłużej, ale z drugiej strony wydawało mi się, że wątek Fray jest skończony i naprawdę pasuje mi ona do Joela, ich scenki są urocze. I mam dylemat teraz... Więc nie zagłosuję, bo tak czy siak będę zadowolona, zdaję się na Ciebie. Tylko proszę, żebyś dla drugiego znalazła jakąś fajną niewiastę, żeby nie był pokrzywdzony, haha.
Życzę weny i pozdrawiam :*
Niech będzie z Joel'em , tak uroczo opisałaś wszystkie ich wspólne spotkanie że nie wyobrażam sobie aby oni nie byli ze sobą. I niech Jay znajdzie sobie jakąś dziewczynę żeby nie był pokrzywdzony :):):):):)
OdpowiedzUsuńJasne. Piszesz coraz gorsze?
OdpowiedzUsuńW takim razie, ja staję się piękniejsza z każdym dniem!
Przeraża mnie to, że już niedługo masz zamiar kończyć tego bloga! Dlatego spinaj się, i jak najszybciej chcę widzieć nowego. Zrozumiano?
Co do rozdziału - minęła mi faza na Joel'a, więc zagłosowałam na Jay'a. Dobre pomysły na górze, żeby Joel zafascynował się Fran tylko ze względu na media. Wiesz, jak kocham Jay'a, prawda? Ciebie też kocham, ale przestanę, jeśli Fran będzie z Joel'em na końcu!
Masz jeszcze czas, może się poprawisz.
Haha, scena z ciążą - bezbłędna! Mistrzowska gra aktorska Parker'a i George'a, brawo!
Potem bitwa na jajka i mąkę, perkusja z poduszek... Co oni biorą? Kupiłabym!
No i tego... Czy Franka nie za szybko wpadła z tym Joel'em?
FRAY, ALL THE WAY!
Ewentualnie Frathan, ale nie mówię tego głośno.
~ Tośka.